Sąd pozwolił na przesłuchanie dziennikarki Dziennika Polskiego

Dodano:
Tajemnica dziennikarska nie obejmuje oficjalnych rozmów z rzecznikiem organu administracji rządowej - uznał SN i zezwolił na przesłuchanie dziennikarki przez prokuraturę wojskową co do jej służbowych kontaktów z rzecznikiem wojskowej służby zdrowia.
Takie postanowienie wydało pod koniec sierpnia trzech sędziów Izby Wojskowej Sądu Najwyższego. Oznacza to, że dziennikarka Ewa Kopcik z "Dziennika Polskiego" będzie mogła być przesłuchana jako świadek przez Wojskową Prokuraturę Garnizonową w Krakowie. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie domniemanego zniesławienia płk. Jarosława Foremnego, byłego komendanta Wojskowego Ośrodka Medycyny Prewencyjnej w Krakowie, wypowiedzią kmdra Andrzeja Zabielskiego, rzecznika Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia. Zawarta była ona w artykule pt. "Minister odwołał komendanta" z października 2009 r.

Kopcik pisała wtedy o "podwójnej roli" Foremnego w krakowskim szpitalu wojskowym - z jednej strony jako kontrolera z ramienia wojskowej inspekcji sanitarnej, z drugiej - jako kierownika NZOZ Medical-Center, który wygrywa większość konkursów. Foremny - który zaprzeczał, by łamał przepisy - zawiadomił prokuraturę o zniesławieniu go przez Zabielskiego.

W czerwcu Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie, na wniosek wojskowej prokuratury, zwolnił dziennikarkę z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej i zezwolił na jej przesłuchanie. Miałoby ono na celu uzyskanie odpowiedzi na pytania dotyczące czasu, miejsca i sposobu udzielenia wypowiedzi przez rzecznika oraz jej dokładnej treści, "w kontekście jej zgodności z treścią wypowiedzi zamieszczonej w gazecie". Sąd uznał, że tej wypowiedzi nie można odtworzyć za pomocą innego dowodu, a ustalenie to "jest niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości, gdyż może decydować o odpowiedzialności karnej osoby wskazanej przez pokrzywdzonego". Dziennikarka odwołała się do SN, argumentując, że wypowiedź rzecznika można ustalić, przesłuchując Zabielskiego - czego w śledztwie nie dokonano.

Sąd Najwyższy prawomocnie oddalił wniosek prokuratury, uznając, że przedmiotowe informacje nie są objęte tajemnicą dziennikarską. Sąd przypomniał ustawowy obowiązek dziennikarza do zachowania w tajemnicy danych umożliwiających identyfikację osób udzielających informacji - jeżeli osoby te zastrzegły ich nieujawnianie. Zgodnie z prawem, przesłuchanie dziennikarza na te okoliczności, po stwierdzeniu ich niezbędności i niemożliwości ich ustalenia na podstawie innego dowodu, możliwe jest wyłącznie po zwolnieniu go z tajemnicy przez sąd. "Sąd w ślad za wnioskiem prokuratora błędnie uznał, że pytania przez niego sformułowane, a dotyczące artykułu prasowego, są objęte tajemnicą dziennikarską" - napisał SN w uzasadnieniu decyzji. Sąd zwrócił uwagę, że wobec treści artykułu w gazecie i pytań prokuratury możliwa była pełna identyfikacja osoby udzielającej informacji opublikowanych w artykule, stąd też nie zachodzi sytuacja przewidziana przez prawo prasowe.

Najgłośniejsza próba zwolnienia dziennikarza z tajemnicy zawodowej dotyczyła w 2003 r. wniosku sejmowej komisji śledczej do sprawy Lwa Rywina o zwolnienie z niej redaktorów "Gazety Wyborczej" Adama Michnika i Pawła Smoleńskiego. Komisja chciała ich przesłuchać nt. szczegółów dziennikarskiego śledztwa w związku z aferą Rywina. Stołeczny sąd nie zwolnił ich wtedy z tajemnicy, uznając że źródła dziennikarskiej informacji powinny pozostawać pod ochroną, bo są jedną z gwarancji wolności słowa.

PAP, arb

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...