USA nie pozwoliłyby sobie na Smoleńsk

Dodano:
(fot. Biały Dom)
Amerykanie przejmują kontrolę nad Okęciem. To nie brak zaufania do Polaków, ale wymogi amerykańskich służb bezpieczeństwa. W Smoleńsku było zupełnie inaczej - donosi "Fakt".
Wizyta amerykańskiego prezydenta w Polsce wiąże się z zastosowaniem potężnych środków bezpieczeństwa. Już na kilka tygodni przed planowanym przybyciem Baracka Obamy, agenci Secret Service przygotowywali możliwe trasy przejazdu kolumny prezydenta USA. Sprawdzono i przećwiczono wszystkie warianty dróg ewakuacji.

Barack Obama wyląduje na Okęciu w piątek o godz. 18. W tym czasie wszystkie samoloty pasażerskie, lądujące w Warszawie, będą czekać w odległości 40 kilometrów od lotniska - informuje "Fakt".  Podczas pobytu na płycie lotniska, prezydencki Air Force One będzie otoczony przez amerykańskich agentów. Dowództwo w wieży kontroli lotów przejmą Amerykanie, którzy będą naprowadzać Boeinga 747-200B.

Przyjazd Obamy pokazuje również jak bardzo różnią się procedury Amerykanów od polskich standardów w kwestii zabezpieczenia podróży VIP-ów. "Fakt" przypomina w jakich warunkach miało dojść do lądowania Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. Polskie służby nie odwiedziły tamtejszego lotniska, choć było ono nieczynne, Tupolew był sprowadzany na ziemię przez rosyjskich kontrolerów, a w wieży panował nieopisany bałagan, psuły się radary - wylicza gazeta.

Listę zaniedbań podczas lądowania w Smoleńsku uzupełnia fakt, że na miejscu czekało zaledwie dwóch funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. "Fakt" zwraca również uwagę na niedokładne karty podejścia lądowania, które otrzymali polscy piloci.

kdr, "Fakt"

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...