Białoruś: Partnerstwo Wschodnie - tak, dyktat - nie
Zdaniem białoruskiego ministra kraje uczestniczące w Partnerstwie Wschodnim powinny ulepszać swoje gospodarki i zbliżać standardy do europejskich po to, by z sukcesem działać na rynku unijnym. - Jednocześnie jest dla nas sprawą zasadniczą, by Partnerstwo Wschodnie było partnerstwem z dużej litery, a nie dyktatem jednej strony - dodał szef białoruskiego MSZ. Martynau przypomniał, że na szczycie w Warszawie, w którym Białoruś odmówiła udziału, pozostałych pięć państw, wschodnich sąsiadów UE objętych Partnerstwem Wschodnim, sprzeciwiło się włączeniu krytykującego Mińsk akapitu do deklaracji końcowej. - To coś więcej niż sukces Białorusi w obronie swoich zasad - po raz pierwszy sześć państw nazywanych partnerami wystąpiło rzeczywiście jako grupa, broniąc swoich interesów - ocenił.
Białoruski minister był zaproszony na warszawski szczyt, jako najwyższy rangą przedstawiciel władz Białorusi nieobjęty zakazem wjazdu do UE. Martynau nie przyjął jednak zaproszenia, a Białoruś skierowała na szczyt swego ambasadora w Warszawie Wiktara Gajsionaka. Polska, która była organizatorem szczytu, zapowiedziała, że ambasador będzie mógł wziąć udział tylko w sesjach plenarnych szczytu, a nie w uroczystej kolacji z udziałem głów państw. Wówczas Białoruś całkowicie wycofała się ze spotkania. W czasie szczytu kraje UE przyjęły specjalną deklarację potępiającą łamanie praw człowieka, zasad demokracji i rządów prawa na Białorusi. Początkowo próbowano wypracować na szczycie wspólny, jednolity tekst deklaracji, w której byłby też zapis dotyczący sytuacji na Białorusi. Jednak pozostałe państwa Partnerstwa Wschodniego były przeciwne otwartemu krytykowaniu władz w Mińsku. Różnice były na tyle duże, że państwa UE wyłączyły tę część z deklaracji i przyjęły osobny dokument, który dotyczy tylko sytuacji na Białorusi.
PAP, arb