"The Economist" o Sikorskim: Polska była ubogim beneficjentem Zachodu. Już nie jest

Dodano:
Radosław Sikorski (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Wystąpienie szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego w Berlinie świadczy o przemianie Polski z ubogiego beneficjenta szczodrości Zachodu w znaczącego gracza politycznego z poważnymi pomysłami i wymaganiami - ocenia brytyjski tygodnik "The Economist". "Wystąpienie jest godne uwagi, jaką przyciągnęło" - podkreśla tygodnik.
Tygodnik omówił na swej stronie wystąpienie "Polska i przyszłość Europy", które minister Sikorski wygłosił na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej w Berlinie. "Przekonamy się dopiero, czy pod wpływem tego przemówienia Niemcy zmienią kurs" - zastrzega "The Economist". "Jednak jasne jest, że nastał moment historyczny: oto szef polskiej dyplomacji występuje w Berlinie jako znaczący polityczny gracz, z poważnymi ideami i poważnymi wymaganiami - to wielka zmiana w porównaniu z czasem, gdy Polskę postrzegano jako trudnego we współpracy, ubogiego beneficjenta szczodrości Zachodu" - pisze gazeta.

W przemówieniu minister podkreślał, że bliższa współpraca w ramach UE ma być odpowiedzią na kryzys. Wskazał, że UE boryka się obecnie z kryzysem nie tyko zadłużenia, ale przede wszystkim zaufania i wiarygodności w oczach inwestorów. W tym kontekście Sikorski przypomniał, że kraje UE ponad 60 razy łamały ustalenia Paktu Stabilności i Wzrostu. "The Economist" zinterpretował te słowa jako "uszczypliwy docinek" pod adresem Niemiec, które znalazły się wśród tych państw. Odnotował również "ostrzeżenie pod adresem Wielkiej Brytanii", by zajęła zdecydowane stanowisko w sprawie zaangażowania w Unię Europejską.

Zdaniem gazety przemówienie Sikorskiego w Berlinie po raz kolejny nabrało uszczypliwego tonu, gdy polski minister przypomniał, że wolumen obrotów między Niemcami a Polską jest wyższy niż między Niemcami a Rosją. Zdaniem Sikorskiego fakt ten można łatwo przeoczyć, jeśli bazuje się tylko "na niemieckim dyskursie politycznym".

PAP, arb

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...