Skiba o Villas: w PRL-u była zjawiskowa

Dodano:
Violetta Villas (fot. Fot. Roman Kotowicz/FORUM)
- Violetta Villas była kiczowata? Ale czy Hollywood nie jest kiczowate? Czy tamte gwiazdy nie są kiczowate? Liberace był kiczowaty, Elvis Presley też był kiczowaty – podkreśla w rozmowie z Wprost.pl Krzysztof Skiba lider zespołu Big Cyc i felietonista tygodnika „Wprost”. Wspominając zmarłą 5 grudnia wokalistkę Skiba podkreśla, że choć nie należy do pokolenia, które zachwycało się Villas, to jednak uważa, iż w czasach PRL-u była ona artystką zjawiskową.
Elżbieta Majewska, Wprost.pl: Jak to się stało, że wybitny talent wokalny, jakim niewątpliwie była Violetta Villas, został w Polsce zmarnowany?

Krzysztof Skiba: Myślę, że przyczyna leżała niestety w samej Violetcie Villas, która była osobą dosyć skomplikowaną - tak przynajmniej mówią wszyscy, którzy bliżej z nią pracowali. Po części była to wina menedżerów, którzy źle pokierowali jej karierą. Ona miała naprawdę dużą szansę na karierę w Stanach Zjednoczonych - wiem, że zakochał się w niej poważny przedstawiciel amerykańskiego showbiznesu, a to zawsze ułatwia karierę. Oczywiście cechą wielkiej gwiazdy jest też to, że jest humorzasta, kapryśna i ma zmienne nastroje. Coś tam w Stanach Zjednoczonych musiało się takiego wydarzyć, coś poszło nie tak i w efekcie możemy mówić o kolejnej zmarnowanej polskiej szansie na karierę. Od momentu powrotu do Polski o karierze nie było już mowy.

Czy w PRL-u było w ogóle miejsce dla takiej gwiazdy?

Myślę, że nie potrafiono jej wykorzystać - ona rozsadzała ramy tej polskiej estrady. Była zbyt zjawiskowa.  A to jej uwielbienie dla tych dosyć udziwnionych strojów scenicznych, momentami z epoki Ludwika XIV, takich sprężynowych sukien… To była cecha rewii i właśnie tam byłoby na właściwym miejscu. Tymczasem, na polskiej estradce, było postrzegane jako zbyt duży ekscentryzm.

Pamiętam taką scenę: po powrocie ze Stanów, podczas jednego z festiwali w Sopocie udzielając na scenie wywiadu użyła sformułowania, sugerującego, że zapomniała jakiegoś polskiego słowa. To zostało bardzo źle odebrane - to podkreślanie, że się było na Zachodzie, że było się w wielkim świecie i już zapomniało się najprostszych polskich słów. Ale to też jest kwestia dobrych menedżerów, którzy – w przypadku Villas - nie potrafili się zaopiekować, pokierować jej karierą. Myślę, że ona też trochę goniła tych menedżerów, i najzwyczajniej w świecie ich nie słuchała. Takie duże gwiazdy mają to do siebie, że nawet jak mają dobrego doradcę, to go nie słuchają.

Nie trafiła na dobrego menedżera?

W Polsce właściwie tylko Elżbieta Skrętkowska, robiąca nie tylko „Szansę na sukces", ale też reżyserująca różne duże widowiska muzyczne, potrafiła ją wykorzystać. Ona zrobiła z nią kilka bardzo ciekawych programów koncertowych. Po raz ostatni właśnie u Elżbiety Skrętkowskiej pełnym talent Villas rozbłysnął pełnym blaskiem. A później kolejni menedżerowie i osoby, które się nią zajmowały, robiły to w sposób fatalny, karygodny, a u schyłku kariery balansujący wręcz na granicy spraw kryminalnych.

O Villas mówiono, że jest królową kiczu…

No tak, ale czy Hollywood nie jest kiczowate? Czy tamte gwiazdy nie są kiczowate?  Liberace był kiczowaty, Elvis Presley też  był kiczowaty. Przecież nie mogliśmy wymagać od Violetty Villas, żeby była pieśniarką operową, grała w przedstawieniach wagnerowskich, czy występowała w filmach psychologicznych Zanussiego czy Bergmana. Jeśli już w filmie – to raczej tak, jak pięknie obsadził ją Jerzy Gruza w komedii „Dzięcioł". To była świetna rola. Ona tam przecież pokazuje poczucie humoru i autoironię. Naśmiewa się z bycia gwiazdą, niemalże z samej siebie, a właściwie gra samą siebie. Nie każdego artystę na to stać. A  później, niestety, widzieliśmy te przykre sceny z zaniedbanym schroniskiem. Myślę, że to była kwestia braku odpowiedniej opieki nad artystą.

Miał pan okazję spotkać się z Violettą Villas na estradzie?

Ja obserwowałem jej działalność raczej z daleka. Spotkałem ją kilka razy w telewizji przy okazji realizacji programów telewizyjnych. Wywodzę się z tego pokolenia, które nie zachwycało się Violettą Villas, ale to nie znaczy, że nie doceniałem jej talentu wokalnego i jej osobowości. Ona, szczególnie w tych PRL-owskich czasach, była zjawiskowa. Wzbudzała też kontrowersje. W czasach jej świetności nie było jeszcze portali plotkarskich, tych wszystkich Pudelków, ale gdyby były, to na pewno Villas byłaby największą gwiazdą tego typu portali i prasy plotkarskiej. O Violetcie Villas i o jej peruce się plotkowało.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...