Kaczyński: Radio ZET chciało mi zaszkodzić

Dodano:
Jarosław Kaczyński, fot. PiS
Jarosław Kaczyński zeznał w procesie cywilnym, który wytoczył Radiu ZET, że celem sondażu radia o zleceniu latem przez sąd jego badań psychiatrycznych było zaszkodzenie mu "z oczywistym złamaniem prawa".
W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces o ochronę dóbr osobistych prezesa PiS wobec Radia ZET i jego właściciela. Chodzi o opublikowanie sondażu, z którego wynikało, że 43 proc. Polaków popierało latem decyzję sądu o wysłaniu lidera PiS na badania psychiatryczne. Stołeczny sąd rejonowy chciał badań na potrzeby procesu karnego, który Kaczyńskiemu wytoczył Janusz Kaczmarek za nazwanie go "agentem-śpiochem". Zanim sąd wycofał się z tego, Radio ZET w lipcu opublikowało sondaż, z którego wynikało, że 43 proc. Polaków popiera decyzję sądu, a 41 proc. uważa ją za złą. Informację tę portal radia opatrzył zdjęciem Kaczyńskiego ze zdziwioną miną i podniesionymi brwiami.

Naruszenie prywatności

Kaczyński pozwał radio za naruszenie swej prywatności (informacją o sondażu) oraz czci (bo na zdjęciu wyszedł "niefortunnie"; internauci komentowali, że już sama ta fotografia uzasadnia jego badania). Pozew żąda przeprosin w Radiu ZET i na jego portalu. Pozwani chcą oddalenia pozwu, bo sondaże są "elementem debaty publicznej". Pełnomocnik pozwanych mec. Tomasz Gałczyński argumentował, że informacje radia były prawdziwe, dziennikarze mieli prawo do ujawnienia sondażu, a sam Kaczyński ujawniał mediom swe pisma procesowe w sprawie badań.

Radio zaangażowane w kampanię

Zeznając jako powód, Kaczyński powiedział, że sondaż uznał za zaangażowanie się radia w kampanię przeciwko niemu, "bo w tym przypadku szło o coś innego niż tylko o informowanie o decyzji sądu". - Chodziło o poddanie tego faktu zabiegowi, iż rzeczywiście są jakieś podstawy dla tego rodzaju decyzji - zeznał prezes PiS. - Dziennikarze Radia ZET nie mogą przyjmować, że ktoś, kto uczestniczy w życiu publicznym, pisze i wygłasza przemówienia, udziela wywiadów, pisze dokumenty, książki, nie jest w stanie uczestniczyć w procesie - dodał powód. Dlatego nie ma on wątpliwości, że celem tych działań było godzenie w jego dobra osobiste. - Zdjęcie ma sugerować, że jestem osoba mającą kłopoty psychiczne - dodał.

"Proszki? To normalne"

Kaczyński przyznał, że mówił, iż po katastrofie smoleńskiej był pod wpływem środków uspokajających. - Incydentalne zażywanie środków uspokajających po tragedii jest czymś normalnym i nie wskazuje na żadne zaburzenia psychiczne - oświadczył. Dodał, że sąd w sprawie z oskarżenia Kaczmarka najpierw zadał mu pytanie o brane środki uspokajające po katastrofie smoleńskiej, co uznał za "zdumiewające w najwyższym stopniu", ale odpowiedział. - Nie wyrażałem zgody, by swą odpowiedź upublicznić; zabiegałem, by pozostała ona między sądem a mną - dodał. Zeznał, że gdy sąd podjął decyzję o skierowaniu na badania, on też tego nie upubliczniał. - Potem ta informacja ukazała się w mediach; wtedy ja tę sprawę kilkakrotnie komentowałem - dodał.

Hofman na przesłuchanie

Kaczyński nie pamiętał, by pozwalał na ujawnienie swego pisma do sądu o tym, że zażywał leki. Mec. Gałczyński wniósł wtedy o przesłuchanie rzecznika PiS Adama Hofmana, który ujawnił mediom - jak powiedział mecenas - "co najmniej za przyzwoleniem powoda" - pismo do sądu z informacją, jakie brał on leki.

Sąd na razie nie rozstrzygnął tego wniosku, któremu przeciwny był adwokat powoda. Proces odroczono do 24 stycznia.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...