Polska ma problem z Polską alternatywną

Dodano:
Podsumowanie minionego roku wydaje się zadaniem łatwym – wystarczy przeanalizować wydarzenia 2011 roku miesiąc po miesiącu i wybrać te najważniejsze - z punktu widzenia Polski, Europy, Świata. Problem jednak w tym, że nie sposób ocenić, czy dane wydarzenie będzie uznane za ważne i przełomowe za lat 5, 10, albo 25.
Jeśli chodzi o sprawy międzynarodowe to 2011 rok był rokiem tzw. arabskiej wiosny, rozpoczętej w Tunezji, której przykład „zaraził" mieszkańców Algierii, Egiptu, Libii, Jemenu i Syrii. Arabskie rewolucje zakończyły panowanie kilku satrapów, doprowadziły do interwencji NATO w Libii, ale przede wszystkim do rozlewu krwi w całym regionie. Operacja w Libii obnażyła słabość wojskowych struktur europejskich - bez wsparcia USA zakończyłaby się kompromitacją. Syria wciąż płonie, a napięcie w regionie nie opada, ale wręcz rośnie. Coraz bliższa wydaje się perspektywa interwencji w Iranie, która może mieć nieobliczalne skutki.

Europa i Unia Europejska w 2011 roku - to przede wszystkim kryzys euro, ale również kryzys instytucjonalny Wspólnoty. Okazuje się, że w przypadku poważnej sytuacji kryzysowej, przestają działać europejskie procedury, a na czele UE stają najmocniejsi - w tym przypadku Niemcy i Francja. I dlatego polska prezydencja UE, choć przeprowadzona wzorcowo pod względem organizacyjnym i merytoryczna, była jednak marginesem wydarzeń unijnych. Nawet świetnie przeprowadzony szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie i przyjęcie tak zwanego sześciopaku ustaw i rozporządzeń dyscyplinujących finanse państwowe członków wspólnoty, nie były wydarzeniami znaczącymi dla całej UE. Mijający rok nie rozwiązał w Unii Europejskiej żadnego problemu i nie pokazał ścieżki wyjścia z kryzysu. Pakt finansowy, przyjmowany etapami na szczytach unijnych, jest działaniem doraźnym, a nie finalnym rozwiązaniem. Instytucje unijne, biurokracja brukselska, wydają się być bezradne wobec kryzysu euro. Rok 2012 zdecyduje o tym, czy UE będzie w stanie przetrwać w obecnej formie.

W Polsce najważniejszym wydarzeniem były oczywiście wybory wygrane przez Platformę Obywatelską  i przez Janusza Palikota. Wynik wyborczy tego ostatniego został przewidziany tylko przez samego Palikota. Z kolei beatyfikacja Jana Pawła II, wbrew oczekiwaniom, nie okazała się ważnym wydarzeniem - gości z Polski w Watykanie było kilkakrotnie mniej niż się spodziewano, co świadczy o kryzysie polskiego Kościoła katolickiego. Sceny politycznej nie wywrócił do góry nogami raport rządowej komisji Jerzego Millera dotyczący katastrofy smoleńskiej. Wielkim przegranym był Jarosław Kaczyński, który po raz szósty poniósł porażkę wyborczą, a następnie musiał pogodzić się z poważnym rozłamem swojej formacji politycznej.

Sprawa katastrofy smoleńskiej pozostaje podskórnym elementem życia politycznego i społecznego w Polsce i ma większy wpływ na naszą politykę, niż kryzys ekonomiczny (ten ostatni wciąż jest w Polsce słabo odczuwalny). Stosunek do samej katastrofy smoleńskiej i do jej wyjaśnienia podzielił polityków i obywateli w sposób raczej nieodwołalny. Niezastąpiony okazał się tu Antoni Macierewicz, stojący na czele sejmowej komisji badającej katastrofę. Poseł PiS robi wszystko, aby udowodnić, na podstawie zdjęć oraz wymyślonych i niewiarygodnych badań dziwnych naukowców, że samolot prezydencki nie spadł, lecz został zniszczony i rozpadł się jeszcze w powietrzu. Zwolennicy mitu smoleńskiego usiłują powiązać katastrofę Tu-154 z Katyniem, co ma im dać podstawę do zanegowania porządku politycznego, prawnego i legitymacji władz Rzeczpospolitej. Wszytko ma to doprowadzić do budowy państwa równoległego - z własnymi strukturami, mediami, może nawet Kościołem. Środowiska skupione wokół Prawa i Sprawiedliwości i "Gazety Polskiej" systematycznie próbują wciągnąć w orbitę tego projektu cześć hierarchów kościelnych, budują własne media, starają się tworzyć zaplecze finansowe. I zamykają siebie i swoich zwolenników w mentalnym getcie, wmawiając wszystkim, że to oni są tylko "prawdziwymi Polakami" albo "wolnymi Polakami" i depozytariuszami polskości. Polska pod rządami Donalda Tuska jest – w tym alternatywnym świecie – państwem niesuwerennym (kondominium niemiecko-rosyjskim). Ucieczki przed tym państwem jednak nie ma – ponieważ wyznawcy alternatywnej rzeczywistości są jednocześnie antyunijni i antyeuropejscy. Pozostaje im żyć w państwie oficjalnym - a ponieważ nie mogą przejąć w nim władzy na drodze demokratycznych procedur, starają się zdestabilizować kraj. Patriotyzm w wykonaniu tego środowiska zamyka się dziś w liczeniu na zapaść państwa  - bo tylko taki scenariusz może dać im władzę.

Problemem dla Polski nie jest dziś kryzys ani zagrożenie zewnętrzne. Niebezpieczeństwo czai się wewnątrz kraju. Polsce potrzeba nowego projektu, który połączy znów Polaków, tak jak w przeszłości zrobiły to starania o wejście do Unii Europejskiej i NATO.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...