"Prokurator leżał we krwi, a dziennikarze grzali newsa. To podłość"

Dodano:
Płk Mikołaj Przybył. Za chwilę padnie strzał (fot. PAP)
- "Grzejąc newsa" nad ciałem rannego prokuratora dziennikarze zachowali się podle - pisze dziennikarz "Głosu Wielkopolski" Łukasz Cieśla, który jako pierwszy usiłować ratować płk. Mikołaja Przybyła po jego próbie samobójczej.
Prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Mikołaj Przybył postrzelił się 9 stycznia tuż po konferencji prasowej. Przeżył, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Rana okazała się niegroźna - według doniesień medialnych, płk Przybył przestrzelił sobie policzek.

Dramatyczny krok prokuratora Przybyła - fakty i reakcje:

Płk Przybył już po operacji. "Czuje się dobrze"
"Mieszkanie i auto prokuratora Przybyła były celami ataków"
Płk Przybył - pogromca przestępców w mundurach
Prezydent chce wiedzieć, dlaczego Przybył chciał się zabić
Prokurator Przybył przeżył próbę samobójczą

Niesiołowski: płk Przybył może być niezrównoważony. Kempa: pod rządami PO źle się dzieje
Palikot o sprawie płk. Przybyła: czy żołnierz nie potrafi strzelić do siebie skutecznie?
Kwiatkowski: sytuacja w prokuraturze niepokoi. Prokuratorzy powinni mówić jednym głosem
Ziobro: odwołać szefa prokuratorów wojskowych
Seremet: pułkownik Przybył nie miał racji
"Napisałem prawdę, ale czuję się winny". Dziennikarz "GW" o próbie samobójczej pułkownika

Zdarzenie zarejestrowały kamery stojące w pomieszczeniu, w którym prokurator targnął się na swoje życie. Po zakończeniu wystąpienia Przybył poprosił dziennikarzy o opuszczenie sali. Podszedł do okna, przeładował broń i postrzelił się. Po chwili do pomieszczenia wbiegli dziennikarze. Większość - nie po to, by ratować człowieka, ale by robić materiał.

"Po prostu sprawdziłem, czy żyje"

Zachowanie przedstawicieli mediów krytykuje Łukasz Cieśla, który jako pierwszy zaczął udzielać pomocy rannemu. "Po wyjściu z prokuratury wojskowej, krótko po samobójczej próbie prokuratura Przybyła, usłyszałem, że jestem bohaterem. Bo początkowo jako jedyny pospieszyłem mu z pomocą, gdy leżał w kałuży krwi w gabinecie swojego szefa. Bo w przeciwieństwie do niektórych dziennikarzy nie włączyłem kamery i nie robiłem »gorącego newsa«. Bo nie zacząłem zdawać do mojej redakcji relacji na żywo stojąc nad ciałem pułkownika Przybyła. Bo zamiast tego zainteresowałem się człowiekiem i sprawdziłem czy żyje" - pisze Cieśla w komentarzy zamieszczonym na stronach "Głosu Wielkopolski".

Dziennikarz podkreśla, że jego zachowanie to nie bohaterstwo. Jak dodaje, ma niewielką wiedzę w zakresie pierwszej pomocy, ale uznał, że udzielenie pomocy to "jedyny właściwy odruch". "Szkoda, że normalność zaczyna urastać do rangi czegoś niespotykanego" - ubolewa Cieśla. Wyraża zrozumienie dla tych dziennikarzy, których mógł na widok rannego sparaliżować strach.

"To podłość"

"Trudno mieć o to do kogoś pretensje - w końcu tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Ale postawa innych pracowników mediów, którzy nie zważając na okoliczności, »grzali newsa« i nie odpowiadali na moje prośby o pomoc, to podłość. A chodziło tylko o to, by przewrócić na bok leżącego twarzą w kałuży krwi prokuratura" - pisze dziennikarz "Głosu Wielkopolski". Odrzuca tłumaczenia tych, którzy nie pomogli, bo twierdzą, iż są nauczeni w tego typu sytuacji zawsze robić materiał. Cieśla nie zgadza się też z linią obrony brzmiącą: "przecież wszyscy nie mogli rzucić się na pomoc".

"Dziennikarz musi być dobrym człowiekiem"

Broniącym się w ten sposób Cieśla przytacza słowa Ryszarda Kapiścińskiego, według którego by być dziennikarzem, trzeba być przede wszystkim dobrym człowiekiem. "Myślę, że to stwierdzenie dotyczy także operatorów kamer, prezenterów oraz innych pracowników mediów..." - kończy swój emocjonalny tekst dziennikarz.

zew, "Głos Wielkopolski"

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...