Wojna plemienna

Dodano:
Demonstracyjne opuszczenie obrad afgańskiego "okrągłego stołu" przez jednego z liderów pasztuńskich jest ostrzeżeniem, że trudno będzie ustanowić w Afganistanie rząd, który cieszyłby się zaufaniem większości społeczeństwa. Według przedstawiciela największej w Afganistanie grupy etnicznej, Pasztuni są niedostatecznie reprezentowani przy stole obrad nad przyszłością kraju. Podobne zastrzeżenia zgłaszają także Uzbecy i Hazarowie. Wszyscy obawiają się, że nadmierną rolę odgrywają obecnie Tadżycy - dominujący w Sojuszu Północnym, który dysponuje największą siłą militarną.
W południowej i wschodniej części Afganistanu tymczasem kolejni watażkowie ustanawiają własne rządy nad skrawkami terytorium odzyskanymi z rąk talibów, chcąc je zamienić we własne, udzielne księstwa. Rośnie przestępczość. Sytuacja powoli zaczyna przypominać do złudzenia tę, która zapanowała po wycofaniu się z Afganistanu Armii Radzieckiej, gdy dowódcy mudżahedinów skoczyli sobie do gardeł, wszczynając wojnę domową.
Próbując uśmierzyć konflikty i ustanowić porządek na spalonej ziemi społeczność międzynarodowa, a zwłaszcza Stany Zjedoczone, główny motor kampanii antyterrorystycznej, będą miały niezwykle trudny orzech do zgryzienia. Trudności napotkane wcześniej w Bośni czy Kosowie kaszka z mleczkiem w porównaniu z eksperymentem, jaki właśnie rozpoczyna się w Afganistanie: transformacją archaicznego, będącego zlepkiem skłóconych plemion i klanów obszaru w normalnie funkcjonujące państwo. Obietnice uznania na arenie międzynarodowej, poparte hojną pomocą finansową tym razem mogą nie wystarczyć.
Juliusz Urbanowicz
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...