Premier przechodzi do opozycji

Dodano:
Donald Tusk jest rozczarowany rządem, podobnie jak Polacy - przyznał to publicznie na konferencji prasowej. W ten sposób premier przeszedł do opozycji w stosunku do samego siebie.
Tusk, wobec kłopotów ze swoimi, nie grzeszącymi kompetencją ministrami, stosuje sprawdzony sposób - wzdycha, marszczy brwi i puszcza oko do opinii publicznej, która powinna mu współczuć, że przyszło mu pracować z takimi, a nie innymi ludźmi. Zapowiada wielki przegląd w ministerstwach, nie wyklucza rekonstrukcji rządu...

Znacie? Znamy. Takie "rekonstrukcje" w poprzedniej kadencji odbywały się wielokrotnie - najpierw zapowiedzi, że tak dalej być nie może, że Tusk swoim ministrom pokaże, medialne spekulacje (Aleksander Grad i Bogdan Klich byli "dymisjonowani" w ten sposób kilka razy), trzęsące się kolana ministrów - a potem okazywało się, że wprawdzie nie jest dobrze, ale lepszych ludzi na ministerialne stanowiska znaleźć w Polsce po prostu nie można. Tusk musi więc pracować z tymi ludźmi, których ma, a Polacy zamiast się na niego gniewać - powinni mu współczuć. Bo tak naprawdę premier wolałby być wobec tego rządu opozycjonistą - a szefować zupełnie innej, lepszej Radzie Ministrów. Okazuje się zresztą, że premier w tej schizofrenicznej sytuacji znajduje się od bardzo dawna - już w 2008 roku opozycjonista Tusk radził Mirosławowi Drzewieckiemu, aby ten nie podpisywał z Rafałem Kaplerem umów, które zagwarantują mu setki tysięcy złotych premii, ale premier Tusk musiał się na podpisanie tej umowy zgodzić, bo inaczej Drzewiecki mógłby się obrazić i sobie pójść, a przecież wtedy - tak jak i teraz - lepszych ministrów, od ministrów zasiadających w rządzie, nie było nigdzie jak Polska długa i szeroka.

Zanim jednak zaczniemy współczuć Tuskowi warto przypomnieć sobie, że kilka osób, które wydają się ciut bardziej kompetentne od uroczej minister Joanny Muchy, czy przesympatycznego Sławomira Nowaka, zmarginalizowano lub wyrzucono z PO w ramach zasady, że "Polska jest ważna, ale kontrola nad partią najważniejsza", która wydaje się być naczelną zasadą kierującą działaniami liderów wszystkich polskich partii. Paweł Piskorski, Zyta Gilowska, Andrzej Olechowski, Jan Rokita, ś.p. Maciej Płażyński czy ostatnio Grzegorz Schetyna... Z tych wykluczonych można byłoby pewnie ułożyć całkiem niezły rząd. Może mniej wierny premierowi, niż obecny, ale z drugiej strony - Tusk nie byłby może zmuszony do karkołomnego przechodzenia do opozycji wobec samego siebie.

O kłopotach Donalda Tuska z rządem czytaj na Wprost.pl:

Tusk ministrowie źle pracują, ja obrywam

Palikot: nie wejdę do rządu Tuska. Ja go zastąpię

Tusk o Narodowym: ma usterki, jak każdy stadion oddany do użytku w 32 miesiące

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...