Panie Macierewicz, głowa do góry

Dodano:
Z wolnością słowa jest w Polsce lepiej niż w Wielkiej Brytanii - to zaskakująca wiadomość, z której najbardziej zadowolony powinien być Antoni Macierewicz.
Pewien człowiek doznał ataku serca. Niedługo na Twitterze pojawił się wpis dotyczący owego człowieka. Autor notki został aresztowany. Dlaczego? Ponieważ chory był czarnoskórym piłkarzem, a wpis był - tak twierdzi policja - rasistowski. Treść notki nie została podana do publicznej wiadomości. W tym samym czasie inny człowiek wygłosił płomienne przemówienie. Słuchało go kilka tysięcy zgromadzonych wokół osób, a za pośrednictwem mediów - pewnie setki tysięcy. Człowiek ów mówił, że trwa "walka z Polską", obserwujemy próbę "pognębienia narodu polskiego", "zamknięcia katolikom ust" oraz "odebrania koncesji" pewnej telewizji. Mówca stwierdził też, że te rzeczy nie byłyby możliwe, gdyby nie "zbrodnia smoleńska". Autor przemówienia nie został zatrzymany ani o nic oskarżony.

Pierwsza historia miała miejsce na Wyspach Brytyjskich, druga - w Polsce. I to my, Polacy, mamy więcej powodów do radości.

Brytyjczycy weszli na niebezpieczną drogę, która może ich zaprowadzić do złudnego sukcesu. Owszem - pewnie ograniczą tzw. mowę nienawiści, ale po drodze mocno poobijają poczucie sprawiedliwości, zdrowy rozsądek i - last but not least - wolność słowa. Mówiąc krótko: wyleją dziecko z kąpielą.  Tymczasem nasz Antoni Macierewicz może się cieszyć, że Polska nie jest Walią. Bo wprawdzie większość wypowiadanych przez niego mocnych słów  mieściła się w standardach, ale... No właśnie - jest jedno "ale". Co ze "zbrodnią smoleńską"? W pierwszym odruchu nasuwa się myśl, że poseł Macierewicz przekroczył granicę, której mu przekraczać nie było wolno. Że oskarżył (kogo - tego domyślamy się po jego poprzednich wystąpieniach) jednych ludzi o popełnienie morderstwa na 96 osobach, a innych - w tym najwyższych polskich urzędników - o ukrywanie prawdy o zbrodni.

No tak - ale przecież mówiąc "zbrodnia smoleńska" Macierewicz mógł mieć na myśli "kłamstwo smoleńskie", o którym też w niedzielę mówił. A kłamstw a propos katastrofy w Smoleńsku usłyszeliśmy już od oficjeli tak dużo, że by obronić "kłamstwo" jako zarzut wiarygodny wystarczy 7 sekund i Google.

Co miał na myśli Macierewicz mówiąc o "zbrodni smoleńskiej" wie tylko on sam. A my - chociaż czujemy, że refleksje naszych politycznych mędrców, którymi nigdy nie omieszkają się z nami podzielić, bywają oburzające, chamskie i prymitywne - to jednak na walce z ekstremalną retoryką więcej możemy przegrać niż zyskać. Swoboda wypowiedzi powinna być dla nas zawsze najwyższym nakazem. 

Ale uwaga - na drogę cenzury rodem z Wielkiej Brytanii chce nas wepchnąć Wanda Nowicka i jej towarzysze, którzy wymyślili sobie, by wtrącać obywateli do lochów za "mowę nienawiści", skierowaną pod adresem homoseksualistów (dlaczego tylko ich?). Dziś wszyscy powinniśmy trzymać kciuki za to, by Ruchowi Palikota się to przedsięwzięcie nie udało. By w Polsce nie można było pozbawić człowieka wolności tylko dlatego, że nienawidzi księży, czarnoskórych, kobiet, karłów czy hokeistów - i tę swoją nienawiść formułuje werbalnie czy na piśmie. Bo diabeł tkwi w szczegółach - jak bowiem wyznaczyć granicę, poza którą krytyka zmienia się w "mowę nienawiści", która ma być surowo karana?

Panie pośle Macierewicz - głowa do góry. Może pan dalej rzucać kalumnie pod dowolnym adresem zupełnie bezkarnie. Będziemy pana bronić. Poświęcimy dobry smak w imię wyższej wartości.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...