Tusk skazany na PO, Polska skazana na Tuska?

Dodano:
Szefem Komisji Europejskiej, prezydentem, a może po raz trzeci z rzędu premierem – kim będzie w 2015 roku Donald Tusk? Odpowiedź na to pytanie jest – wbrew pozorom – oczywista.
Po wyborach prezydenckich we Francji stało się jasne, że Donald Tusk ma problem – wraz z porażką Nicolasa Sarkozy’ego wszystkie wcześniejsze polityczne kalkulacje Tuska okazały się nieaktualne. Dziś wydaje się jednak, że premier ten problem rozwiązał. Jeszcze niedawno szef rządu zapewniał, że po tej kadencji odda przywództwo w PO, bo wie, że nie można być dobrym premierem przez 12 lat. Media idąc tym tropem zaczęły przymierzać go do fotela szefa Komisji Europejskiej. To już jednak raczej nieaktualne – porażka Sarkozy’ego popieranego przez Tuska i  spodziewane, powyborcze osłabienie Angeli Merkel mocno wspierającej polskiego premiera – sprawiają, że Tusk marzenia o Brukseli może już chyba odłożyć do lamusa. Zresztą w zakulisowych rozmowach unijni urzędnicy przekonują, że polski premier tak naprawdę nigdy na stanowisko szefa KE szans nie miał - mógł liczyć co najwyżej na posadę komisarza, albo eurodeputowanego.

Również prezydentura raczej nie jest pisana Tuskowi. Bronisław Komorowski zbyt mocno przyzwyczaił się bowiem do swojego żyrandola. Bratobójcza wojna o Pałac Prezydencki między Donaldem Tuskiem a  Komorowskim jest raczej wykluczona – zwłaszcza, że mogłaby się okazać ryzykowna dla Tuska, który dziś cieszy się znacznie mniejszym zaufaniem społecznym niż urzędujący prezydent..

Co więc pozostaje Tuskowi? Ano to, czym zajmował się dotychczas –  kierowanie Platformą i liczenie na kolejne wyborcze zwycięstwo, które przedłuży jego przygodę z urzędem premiera o kolejne cztery lata. Tusk wprawdzie wiele razy zapowiadał, że trzeci raz szefem rządu nie będzie, ale Hanna Gronkiewicz-Waltz i Ewa Kopacz już sygnalizują, że starają się go przekonać do zmiany zdania. A jeden z ważnych polityków PO mówi wprost, że premier najbardziej chciałby jeszcze raz zostać premierem i  przewodniczącym Platformy. A co z jego wcześniejszymi deklaracjami? –  Partia zacznie go prosić, a on w końcu powie: „Zawstydzacie mnie. Niech będzie, zostanę z wami" – przewiduje ów polityk.

Wszystko wskazuje na to, że wiele mocnych deklaracji musiało paść, by  wszystko zostało po staremu. Jeśli w ciągu najbliższych trzech lat ani PiS ani Platforma za bardzo się nie zmienią, w 2015 roku przeżyjemy de ja vu. Tusk znów przejdzie do historii (tym razem jako pierwszy premier w  III RP rządzący przez trzy kadencje) i będzie mógł oświadczyć, że  wygrał, bo nie ma z kim przegrać.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...