"Nie boimy się Chin". Demonstracja w Tokio

Dodano:
Chińczycy nazywają sporne wyspy "Diaoyu", Japończycy - "Senkaku" (fot. EPA/PHIL NIJHUIS/PAP)
W Tokio odbyła się antychińska demonstracja - pierwsza od czasu, gdy między Japonią i Chinami zaostrzył się spór wokół bezludnych wysp położonych na Morzu Wschodniochińskim. W pokojowym proteście niedaleko ambasady ChRL wzięło udział około 800 osób.

"Nigdy nie ustąpimy przed groźbami wojskowymi Chin" - krzyczeli demonstranci, którzy jednocześnie krytykowali manifestacje antyjapońskie, niekiedy gwałtowne, które od ubiegłego tygodnia odbywały się w wielu miastach Chin. - Ludzie są zdenerwowani, ale nie będziemy niszczyć sklepów ani firm, jak to robią w Chinach - powiedział agencji AFP 21-letni uczestnik wiecu, Shuhei Takagi.

Podczas antyjapońskich protestów w Chinach w kilku miastach tłum plądrował japońskie sklepy i restauracje, niszczył samochody japońskich marek; protestujący włamywali się też do budynków japońskich firm. Zmusiło to kilka wielkich koncernów japońskich do czasowego wstrzymania produkcji w Chinach.

11 września rząd Japonii poinformował o wykupieniu z rąk prywatnych bezludnych wysp, które Japonia nazywa Senkaku, a Chiny - Diaoyu. Oba kraje spierają się o ich przynależność - według Pekinu podlegają one suwerenności ChRL, ale od lat są administrowane przez Tokio. Wyspy leżą w pobliżu bogatych łowisk i prawdopodobnie dużych złóż ropy naftowej i gazu. Następstwem japońskiej decyzji było m.in. wysłanie przez Chiny w rejon spornych wysp kilkunastu okrętów. Wzrost napięcia w stosunkach między Chinami a Japonią, który zaniepokoił zarówno USA, jak i ONZ, ma także reperkusje w tak różnych dziedzinach jak sport, kultura czy gospodarka. Między innymi eksporterzy japońscy skarżą się na drobiazgowe kontrole przeprowadzane przez chińskich celników.

PAP, arb

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...