Borysewicz: ludzie oddają bilety, kiedy mnie nie ma

Dodano:
Jan Borysewicz (fot. Newspix)
Graliśmy po dwa, trzy koncerty dziennie. To była tragedia. I co nas mogło uratować? Picie – mówi Jan Borysewicz, siedem lat po zawale, 26 lat po obnażeniu się na koncercie z okazji Dnia Dziecka i 30 lat po założeniu Lady Pank.
- Jeżdżę 30, ba, 40 lat po Polsce i cały czas w te same dziury wsiadam. Przed Euro budowali, teraz nie budują. Jestem bardzo drażliwy w tym temacie. O muzyce rozmawiajmy - apeluje na początku rozmowy z Magdaleną Rigamonti Jan Borysewicz, lider Lady Pank.

"Afera wrocławska"

Artysta wspomina "przymusowe" pauzy w działalności zespołu. Raz, gdy Janusz Panasewicz wyjechał do USA, innym razem, gdy Jan Borysewicz w 1986 r. na koncercie we Wrocławiu pokazał publiczności... genitalia. To był koncert z okazji Dnia Dziecka. - Ja to nazywam aferą wrocławską - wspomina rozmówca "Wprost".

Ratunek? Picie

Jak dodaje, przerwy w graniu były muzykom potrzebne. - Byliśmy tak forsowani, że mało kto by to wytrzymał. Wie pani, ja na przykład dostałem uczulenia od wykładziny hotelowej, bo przez rok mieszkałem tylko w hotelach, nie zjechałem do domu. Przecież graliśmy po dwa, trzy koncerty dziennie. To była tragedia. I co nas mogło uratować? Picie - mówi Borysewicz. Czy picie ratowało? - Oczywiście, że ratowało - zapewnia.

Jak gra zastępca? Borysewicz... nie wie

Po 30-latach działalności zespołu, Borysewicz nie bierze już udziału we wszystkich koncertach Lady Pank. Czemu? - Bo jestem po zawale i tak mam zapisane w kontrakcie, że nie muszę być na wszystkich koncertach - tłumaczy. - Proszę sobie wyobrazić, że mam jechać busem kilkaset kilometrów każdego dnia. Zwyczajnie nie daję rady. Zwariowałbym w tym busie. O drogach już pani mówiłem... - mówi Magdalenie Rigamonti Borysewicz.

Pytany, czy Lady Pank może bez niego funkcjonować, odpowiada: "Wiadomo, że ja jestem liderem". - Zespół jest mój, ale każdy z muzyków jest ważny w tej kapeli. Ja mam też zastępcę - podkreśla. Czy zastępca jest równie dobry jak Borysewicz? - Nawet nie wiem, bo go nigdy nie słyszałem - mówi "Wprost" Jan Borysewicz. Dodaje, że czasami, gdy nie wychodzi na scenę, ludzie oddają bilety, które kupili na koncert.

Cały wywiad Magdaleny Rigamonti można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego południa jest dostępny w formie e-wydania.

Najnowsze wydanie "Wprost" jest też dostępne na 
Facebooku.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...