"Bruzdy po in vitro? Ksiądz też ma kilka..."

Dodano:
Joanna Senyszyn (fot. Newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
"Zapłodnienie in vitro nie jest wadą genetyczną, toteż nie uwidacznia się ani na twarzy, ani na żadnej innej części ciała. Podobnie, jak nie widać na twarzy onanizowania się, stosunków przerywanych czy używania prezerwatyw. Oczywiście ludziom, którzy mają za mało bruzd na mózgu może się wydawać, że jest inaczej" - pisze na blogu Joanna Senyszyn odnosząc się do wypowiedzi ks. Franciszka Longchamps de Bérier, który stwierdził iż "są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro, bo ma dodatkową bruzdę, która jest charakterystyczna właśnie dla pewnego zespołu wad genetycznych".
"Wraz z wiekiem na twarzy pojawiają się dodatkowe bruzdy, zwane potocznie zmarszczkami. Stąd wszyscy ludzie po czterdziestce mogą być podejrzani o to, że zostali poczęci in vitro. Najbardziej na in vitro wyglądają naturalnie stulatkowie, ale ks. Longchamps de Bérier (ur. 1969) też ma już kilka dodatkowych bruzd na facjacie. Czy zatem jego twarz zdradza mroczną tajemnicę grzesznego poczęcia?" - pyta eurodeputowana SLD.

Senyszyn ubolewa następnie nad tym, że duchowny "za mówienie takich i podobnych bredni pobiera pieniądze z budżetu państwa" (jest wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego - red.). "Nie kto inny, a właśnie ten wybitny specjalista od dodatkowych bruzd został w kwietniu 2008 roku osobiście zaproszony przez premiera Tuska do kierowanego przez posła Gowina, piętnastoosobowego Zespołu ds. konwencji bioetycznej przy Prezesie Rady Ministrów" - dodaje przypominając, że zespół ten "miał przygotować m.in. projekt ustawy o in vitro". "Ze względu na obecność w jego składzie kościelnego specjalisty od bruzd, należy się cieszyć, że nic z tego nie wyszło" - podsumowuje Senyszyn.

arb
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...