Celebrycki lans na związek

Dodano:
Fikcyjne rozstania, fikcyjne miłości - tak lansują się celebryci (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Bez lansu nie ma awansu – dobrze wiedzą o tym celebryci. Ci, którzy przestali być pieszczochami bulwarówek, za wszelką cenę próbują wrócić do ich łask. Żeby to osiągnąć potrafią udawać np. parę zakochanych. Cena jest wysoka – co najmniej kilka tysięcy złotych za udział w reklamie proszku do prania czy innego szamponu.
Co jakiś czas prasą kolorową wstrząsają wiadomości o kolejnych romantycznych miłościach celebrytów. Miłości te rodzą się w zasadzie przed obiektywami fotoreporterów - jak gdyby na zawołanie.  Każda ma też swoją dynamikę.

Ostatnio bulwarówki obiegła wiadomość, że „Celebrytka Y” spotyka się z „Celebrytką X”. Ich romans miał się rozpocząć z chwilą, gdy nasza bohaterka rozpoczęła pracę w firmie „Celebryty X”. „Celebryta X” na początku miał tylko pomagać koleżance odnaleźć się w nowym miejscu. Od plotek i spekulacji w prasie i portalach plotkarskich aż huczało. I wtedy, żeby nie znudzić przeciwników samymi tylko spekulacjami – na imprezie z fotoreporterami – pojawiają się razem. Na zdjęciach widać było nawet to,  jak dyskretnie trzymali się na ręce.

Efekt? „Celebryta X” – trochę już wypalony w prasie kolorowej - na nowo wraca do jej łask. Z kolei rozpoznawalność „Celebrytki Y” rośnie z minuty na minutę, z numeru na numer.

Stoppa: celebryci sami to wymyślają

Paparazzi - którzy na co dzień z celebrytami obcują – szepczą jednak, że może to być tylko „deal”. Z ich wiadomości wynika, że celebryci potrafią proponować sobie takie układy. W końcu zyskują obydwoje, przy jednoczesnym braku ryzyka.

Jak się to robi? – Wystarczy umówić się z fotografem, a potem już konsekwentnie budować historię – zdradza w rozmowie z Wprost.pl Przemysław Stoppa, fotograf gwiazd. – Celebryci budują taką historię ze wszystkimi zwrotami akcji, czyli od zakochania po rozpad związku. A potem się cieszą, jak podłapią to media i biegają za nimi paparazzi – dodaje.

Stoppa twierdzi, że ważne w tym jest to, aby się trzymać wcześniej ustalonego scenariusza, bo media fałsz potrafią wyczuć bardzo szybko. Kto wymyśla scenariusze? – Najczęściej robią to sami celebryci, bo niestety w naszych rodzimych agencjach PR-owych wcale nie pracują ludzie nadzwyczaj kreatywni – tłumaczy Stoppa.

Własna reklama dźwignią sukcesu

Wcześniej, podobny „celebrycki deal” mogliśmy obserwować przy okazji związku jednej z celebrytek z niezbyt wówczas znanym muzykiem. Tracąca już swoją popularność wokalistka musiała zrobić coś, co na nowo przyciągnie do niej zainteresowanie mediów. A muzyk chciał w końcu zaistnieć na rodzimym podwórku - i pokazać się szerokiej publiczności.

O tym, że Doda mogła się „umówić” z Nergalem, jako pierwszy w mediach powiedział prof. Bogdan Wojcieszke.  – To marketing – mówił wtedy psycholog, autor popularnej książki „Psychologia miłości: intymność, namiętność, zaangażowanie”. Skąd profesor wysnuł taki wniosek? – Bo miłość się ukrywa, a nie tak z nią obnosi. Miłość to poważna rzecz – przekonywał. – Ten związek będzie trwał, dopóki ludzie będą się tym interesować. Dopóki będzie to przynosiło kasę... – przewidywał.

I wszystko się sprawdziło. Rozpadowi związku nie przeszkodziła nawet choroba muzyka. Co prawda, jeszcze w czasie jej trwania, Doda zaangażowała się w poszukiwania dawców szpiku, ale zrobiła to tylko po to, by w zasadzie po chwili – gdy już cel został osiągnięty i znajdowała się znowu na łamach kolorówek – z nim zerwać. Zyski? Ona powróciła na nowo na okładki „kolorówek”  (tam się mogła wypłakać nad straconą miłością) i dostała angaż w reklamie sieci marketów Media Export. O nim w końcu wszyscy w Polsce usłyszeli – został nawet jurorem w telewizyjnym show telewizyjnej Dwójki „The Voice of Poland. Najlepszy głos”.

Rozstanie naprawi wizerunek

Inną parą, która według mediów umówiła się na udawanie, tyle, że tym razem rozstania, był „Celebryta Z”. Jego związek od dawna budził zainteresowanie paparazzich głównie dlatego, że on był przystojnym facetem, a ona raczej nie mieściła się w kanonie piękna kolorowych gazet. On stracił wtedy pracę w TV, a ona w atmosferze skandalu odeszła z wielkiej finansowej korporacji. Gdy już wyszli na prostą: on wrócił do telewizyjnej Dwójki, a ona została prezesem znanej odzieżowej marki, postanowili znowu zwrócić na siebie uwagę. – Żeby znowu stać się maskotkami tabloidów postanowili udawać, że się rozstali – zdradza nam jeden z paparazzich. I trzeba przyznać, że zrobili to nadzwyczaj profesjonalnie. Nie tylko nie pokazywali się razem, ale również potrafili być na jednej imprezie i… ani razu ze sobą nie rozmawiać, udając, że się nie znają. Tymczasem w rzeczywistości ich związek kwitł w najlepsze. Dowód? Niedawno ona pojawiła się w nowym programie TVN Style „W roli głównej” i opowiadała, jak to się jej dobrze żyje u jego boku.

Awantura z byłym mężem sposobem na kontrakt

Doda po epizodzie z Nergalem najwyraźniej poczuła wiatr w żaglach, bo już po jakimś czasie mogliśmy śledzić, oczywiście na łamach bulwarówek, jej awanturę z byłym mężem Radosławem Majdanem. Zaczęło się od tego, że Majdan wystąpił w reklamie prezerwatyw. I nie byłoby to zapewne zauważone gdyby nie to, że na plakatach reklamowych była również Doda - Majdan miał jej podobiznę wytatuowaną na ramieniu. Rabczewska, znana z ostrego języka, oczywiście dość ostro skomentowała kampanię. – Skoro nie mogli mieć mnie, postanowili wykorzystać mój wizerunek poprzez mojego naiwnego, byłego męża, a –  co najgorsze – on na to przystał. Boli bardzo... Wierzyłam w to, że kocha mnie czystą miłością, a on mnie po prostu wykorzystał – opowiadała w tabloidach.

I awantura kręciła by się zapewne jeszcze długo, gdyby nie to, że dziennikarze postanowili zapytać agencję dlaczego zaryzykowała wojnę z celebrytką. – Doda i Radek tak się umówili – rozwiała wątpliwości przedstawicielka agencjii Taboo w rozmowie z „Show”. – Do sądu z panią Dorotą na pewno nie pójdziemy. Trzyletnia współpraca z nią nigdy nie zakończyła się żadną awanturą. Mamy dobre relacje – dodała.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...