Polak - Węgier: mecz bez bramki
Organizatorzy nie posiadali nagrania hymnu drużyny gości, wobec czego o jego odśpiewanie poproszono... kibiców węgierskich. Węgrzy nie dali długo się prosić i po chwili kilkuset sympatyków drużyny węgierskiej odśpiewało hymn swego kraju.
Z hymnem polskim nie było już problemów - zaśpiewał go znany tenor Marek Torzewski wspierany przez 48 tysięcy kibiców, którzy zasiedli na Stadionie Śląskim w Chorzowie.
Polska - Węgry 0:0
Sędziował: Massimo De Santis (Włochy). Widzów: 48 000.
Polska: Jerzy Dudek - Mirosław Szymkowiak, Jacek Bąk, Tomasz Hajto, Maciej Stolarczyk - Marcin Zając (72-Tomasz Dawidowski), Radosław Kałużny, Piotr Świerczewski, Kamil Kosowski - Emmanuel Olisadebe, Marcin Kuźba.
Węgry: Gabor Kiraly - Csaba Feher, Florian Urban, Attila Dragoner, Tamas Juhar - Peter Lipcsei, Krisztian Lisztes, Pal Dardai, Zsolt Low - Attila Tokoli (85-Zoltan Boor), Krisztian Kenesei (70-J. Sebok).
Polacy w pierwszych minutach przeważali na boisku. Już w 2. minucie Marcin Zając przedarł się prawą stroną boiska i podał na pole karne gości, jednakże lot piłki przeciął jeden z obrońców węgierskich zażegnując niebezpieczeństwo.
W pierwszym kwadransie biało-czerwoni mieli kilka dobrych sytuacji do zdobycia gola. W 11. minucie groźnie uderzał z 25 metrów Piotr Świerczewski, ale bramkarz ekipy węgierskiej Gabor Kiraly pewnie obronił.
Dopiero w 21. minucie miała miejsce pierwsza groźna akcja ze strony gości. Rajd Krisztiana Keneseia nieprzepisowo zatrzymali przed polem karnym polscy obrońcy i arbiter podyktował rzut wolny. Uderzenie z 18 metrów Attili Tokolia było jednak niecelne.
Polacy w tej części spotkania przeważali. Utrzymywali się dłużej przy piłce, często też niepokoili defensywę węgierską. Ta jednak nie dawała się zaskoczyć i dość łatwo rozbijała ataki gospodarzy. Brakowało także dokładności w wykańczaniu akcji przez polskich napastników.
W 34. minucie po faulu na Marcinie Kuźbie groźnie strzelał z rzutu wolnego Mirosław Szymkowiak. Pomocnik Wisły Kraków technicznym strzałem chciał przelobować Kiraly'ego, jednakże uderzył zbyt mocno i piłka przeleciała nad poprzeczką.
Tuż przed przerwą przed szansą na zdobycie gola stanął Emmanuel Olisadebe. Czarnoskóry napastnik Panathinaikosu Ateny otrzymał dokładne podanie w polu karnym Węgrów, jednakże uderzył zbyt słabo i Kiraly bez trudu złapał piłkę. Do szatni oba zespoły udały się więc przy bezbramkowym rezultacie.
Drugą połowę oba zespoły rozpoczęły w niezmienionych składach. Początek tej części gry także należał do polskiej reprezentacji. Dalej jednak brakowało dokładności w grze, mnożyły się błędy w przednich formacjach drużyny polskiej.
W miarę upływu czasu mecz stawał się coraz bardziej monotonny. Węgrzy skupili się na obronie własnej strefy obronnej i oddali inicjatywę polskim graczom. Polakom jednak gra w ataku pozycyjnym nie wychodziła i kolejne próby przełamania obrony rywali spełzały na niczym.
Najlepszą sytuację do zdobycia bramki Polacy mieli w 78. minucie. Kamil Kosowski przedarł się prawą stroną boiska i precyzyjnie dograł na pole karne do Olisadebe, jednakże ten będąc sam na sam z Kiralym, nie potrafił skierować piłki do siatki.
sg, pap