Ks. Gil pedofilem? Materiał dowodowy jest pełen luk

Dodano:
Ksiądz Wojciech Gil
Prokuratorzy z Polski badający sprawę domniemanej pedofilii księdza Wojciech Gila mają zastrzeżenia co do kompletności materiału dowodowego przekazanego przez śledczych z Dominikany – ustalili dziennikarze śledczy TVN24 – Maciej Duda i Łukasz Orłowski.
-Część materiałów będzie wymagała doprecyzowania - podkreślił prok. Radosław Wasilewski z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Śledczy obawiają się, że w dokumentach nie znajdą odpowiedzi na najważniejsze pytania.

W Prokuraturze Okręgowej w Warszawie trwa analiza dokumentów z Dominikany. Jest to około 650 kart. Są wśród nich, o czym informowano wcześniej, protokoły przeszukań mieszkania ks. Gila i przesłuchań pokrzywdzonych, opinie psychologów oraz dokumentacja bankowa.

Nieoficjalnie źródła znające ustalenia śledztwa idą dalej i przyznają, że część materiałów już na tym etapie prac budzi ich spore wątpliwości i zastrzeżenia. M.in. są to tzw. "wątki poboczne”, które nie zostały w należyty sposób wyjaśnione. Kluczowe pytanie, na które prowadzący polskie postępowanie nie znają wciąż ostatecznej odpowiedzi, dotyczy tego, w jakich okolicznościach prowadzone były przesłuchania nieletnich pokrzywdzonych i innych świadków. W skrócie wygląda to tak, że jeśli przesłuchania odbyły się w sprzeczności z polskimi procedurami będą one nieważne dla prokuratorów.

Prokuratorzy nie uzyskali także informacji z jakiego artykułu ścigane jest przestępstwo na Dominikanie, ponieważ prokuratorzy muszą wiedzieć, czy przestępstwo jest ścigane z urzędu.

W rozmowie z tvn24.pl prokurator Bolivar Sanchez z dominikańskiej Prokuratury Generalnej zapewnił, że do Warszawy trafiła „całość materiału” zgromadzonego w tamtejszym śledztwie. Ale według nieoficjalnych informacji dziennikarzy TVN24 w przesłanej dokumentacji polscy prokuratorzy do tej pory nie znaleźli wzmianki na temat konkretnych artykułów dominikańskiego kodeksu karnego, które miał naruszyć ks. Gil.

Wielkim kłopotem dla polskich prokuratorów jest także to, co - przynajmniej teoretycznie - miało być obok zeznań pokrzywdzonych najmocniejszym dowodem na winę duchownego. Chodzi o zawartość twardego dysku jego komputera i setki zdjęć oraz filmów o pornograficznym charakterze, które zostały na nim zapisane.

Już kilka tygodni temu warszawscy prokuratorzy sugerowali, że równie ważne jak poznanie zawartości dysku będzie uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy i ewentualnie kiedy modyfikowano pliki, o których mowa. Takie też zadanie postawiono przed biegłym, który odczytywał zawartość nośnika otrzymanego z Dominikany. Biegły poinformował jednak, że nie był w stanie ocenić czy plii były modyfikowane, gdyż nie udostępniono mu kopii binarnej dysku.

TVN24.pl, ml

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...