Kosmiczny paragraf 22
Dieżurnow poleciał na międzynarodową stację kosmiczną "Alfa" na pokładzie amerykańskiego promu kosmicznego z terytorium Stanów Zjednoczonych, gdzie wjechał na podstawie wizy. Jednak na Ziemię wrócił już na pokładzie rosyjskiego statku kosmicznego i wylądował w Kazachstanie. Później musiał wrócić do USA na badania kontrolne. Na lotnisku okazało się, że nielegalnie opuścił Stany nie dopełniając wymaganych procedur wizowych, a w komputerowej bazie danych figuruje jako persona non grata. Na urzędnikach nie zrobiły wrażenia przedstawione dowody legalnego wyjazdu w postaci zdjęć z pokładu promu kosmicznego. Z opresji kosmonautę wyciągnęli dopiero przedstawiciele NASA i władz federalnych.
Sprawa stała się głośna kiedy do kierownictwa lotów kosmicznych zgłosili się przedstawiciele rosyjskiej spółki "Rosaviakosos" z prośbą o pilną zmianę harmonogramu lotów. Znajdujący się obecnie na orbicie okołoziemskiej Rosjanin Nikołaj Budarin tak samo odleciał z Canaveral i ma wylądować na kazachskim Bajkonurze. Ponieważ przy starcie promów kosmicznych nie ma odprawy paszportowej jego wyjazd z USA także stał się naruszeniem prawa.
- Nie mamy żadnych regulacji dotyczących specjalnego statusu astronautów, - twierdzą przedstawiciele władz imigracyjnych. - Czyli argument "przekroczyłem granicę na pokładzie statku kosmicznego" nie zostanie uwzględniony? - pyta dziennik. - Jeżeli brak odpowiedniego potwierdzenia w dokumentach wizowych, to nie - brzmiała odpowiedź. Poradzono jednak by paszport kosmonauty (o ile go nie zabrał ze sobą w kosmos!) został pilnie wysłany do odpowiedniego urzędu imigracyjnego z podaniem dokładnej daty powrotu jego właściciela oby można było w nim zrobić odpowiednią adnotację.
Kierownictwo lotów natomiast oświadczyło, że następne ekspedycje kosmiczne będą startować i lądować w tym samym kraju.
sg, Izvestia.ru