Porwani nie żyją

Dodano:
Po trzech dniach poszukiwań znaleziono martwych dwóch żołnierzy amerykańskich, porwanych w środę w rejonie na północ od Bagdadu.
Żołnierze pełnili służbę na posterunku obserwacyjnym w pobliżu miasta Balad, 40 kilometrów na północ od irackiej stolicy. Kontakt z nimi urwał się, kiedy jechali pojazdem terenowym Humvee.

Zmarłych zidentyfikowano jako 37-letniego sierżanta Gladimira Philippe'a z Linden w New Jersey i 27-letniego starszego szeregowego Kevina Otta z Columbus w Ohio.

Zwłoki znaleziono 30 kilometrów na północny zachód od Bagdadu. Nie wiadomo na razie, co było przyczyną ich śmierci ani w jakich okolicznościach zginęli.

W intensywnej operacji poszukiwawczej oprócz sił lądowych uczestniczyły też śmigłowce Apachee. Wojskowi amerykańscy przesłuchują co najmniej sześciu Irakijczyków, których aresztowano w związku z zaginięciem żołnierzy.

Do ataków na siły USA dochodzi ostatnio w Iraku niemal codziennie. W piątek jeden żołnierz zginął w zasadzce, a inny został ciężko ranny. Amerykanie zastrzelili tego dnia 11-letniego irackiego chłopca, którego przez pomyłkę wzięli za zamachowca.

Od 1 maja, kiedy prezydent George W. Bush ogłosił zakończenie głównych operacji wojskowych, w Iraku zginęło co najmniej 61 żołnierzy amerykańskich, w tym co najmniej 23 w atakach i  zasadzkach.

Jest też coraz więcej aktów sabotażu, wymierzonych przeciwko sieci energetycznej i instalacjom naftowym. Utrudnia to  przywracanie zaopatrzenia w wodę i elektryczność, i to w sytuacji, gdy temperatura dochodzi w dzień do 47 stopni Celsjusza.

Do niedawna niemal wszystkie ataki na siły koalicyjne były dokonywane na zamieszkanych przez sunnitów obszarach na północ i  na zachód od Bagdadu, gdzie reżim Saddama Husajna miał najwięcej zwolenników. Ostatnio dochodzi jednak do ataków także na szyickim południu kraju.

em, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...