Rzecznik rządu oszukał? (aktl.)

Dodano:
"Nigdy nie miałem własnego biznesu. To kłamstwa" - tak rzecznik rządu, Marcin Kaszuba komentuje doniesienia, że jest właścicielem prywatnej firmy a co za tym idzie, złamał ustawę antykorupcyjną.
"Nigdy nie miałem firmy, nie zarejestrowałem działalności gospodarczej, to kłamstwo i manipulacja, to bzdury - oświadczył na specjalnie zwołanej w piątek konferencji prasowej rzecznik rządu.

Piątkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że Kaszuba że ma prywatną firmę, czyli łamie ustawę antykorupcyjną. Ponadto - napisał dziennik - w 1998 r. Kaszuba wynajął lokal użytkowy w śródmieściu Warszawy, za który nie płacił czynszu, choć wynosił on tylko 5 zł za metr kwadratowy.

Jest to, według "GW", najniższa warszawska stawka, którą wyjątkowo otrzymują organizacje non-profit. Dziennik napisał, że z  dokumentów wynika, iż Kaszuba "skorzystał z możliwości wynajęcia lokalu poza konkursem", a zdecydować o tym miał SLD-owski poprzednik obecnego szefa śródmiejskiego zarządu domów Krzysztofa Gerbszta.

Według Kaszuby, wszystko w tym artykule "jest z gruntu nieprawdziwe" poza informacją, że nie płacił czynszu.

Dodał, że w 1998 r. jako 24-letni student dziennikarstwa szukał mieszkania i myślał o założeniu własnej firmy. Powiedział, że  zgłosił się do gminy, gdzie usłyszał, że nie ma mieszkania do  wynajęcia, jest tylko lokal użytkowy, którego nikt nie chce, bo  jest w złym stanie. Wspominał, że to była "zagrzybiona nora" -  mieszkanie, które przekwalifikowano na lokal użytkowy.

Według Kaszuby, w gminie powiedziano mu, że aby wynająć ten lokal, musi dopełnić pewnych formalności. Dlatego dokonał wpisu do  ewidencji gospodarczej, ale nigdy nie zarejestrował działalności gospodarczej w sądzie i nigdy jej nie prowadził. Podkreślił, że  firma wymieniona w artykule "GW" nie istnieje, nie ma REGON-u ani NIP-u, a on nigdy nie wystawił żadnej faktury na tę firmę.

Kaszuba powiedział, że prawnik wyjaśnił mu, iż wpis do ewidencji gospodarczej to dokonanie formalności, które świadczą jedynie o  tym, że zamierza się rozpocząć działalność gospodarczą. Fakt, że nie wycofał tego wpisu z ewidencji, wyjaśnił tym, że  wszystko działo się 6 lat temu, a on później nie miał żadnej firmy.

Kaszuba przyznał, że nie płacił czynszu za wynajem lokalu użytkowego, ale - jak podkreślił - był to wynik jego sporu z  władzami miasta. Powiedział, że nie płacił, bo własnym kosztem wyremontował lokal. Dodał, że nieprawdą jest to, co powiedział "GW" Gerbszt, iż umowa najmu nie przewiduje zwrotu nakładów.

Jako "totalną aberrację i mieszanie go w politykę" określił informację, że o wynajęciu mu lokalu zdecydował SLD-owski poprzednik Gerbszta. Powtórzył, że w 1998 miał 24 lata, był studentem, nie miał do czynienia z polityką, i nawet nie wyobrażał sobie, że będzie kiedykolwiek piastował jakiś urząd.

Kaszuba powiedział, że w rozmowie z autorem artykułu w "GW" przedstawił m.in. oświadczenie urzędu skarbowego, iż nigdy nie  prowadził działalności gospodarczej, i materiał z Rządowego Centrum Legislacji, z którego wynika, że nie złamał prawa.

Całą sprawę Kaszuba uznał za próbę odebrania mu wiarygodności, na  co - zaczynając, jak powiedział, dopiero drogę zawodową - nie może pozwolić. Zapewnił, że jest uczciwy, nigdy nie złamał prawa, może poza przekroczeniem prędkości samochodem.

"Moi znajomi mówią mi: Nie przejmuj się, no cóż, straciłeś dziewictwo. A ja mówię: Tak, straciłem dziewictwo, bo zostałem brutalnie zgwałcony. Dla mnie jest to po prostu realizacja politycznego zamówienia" - powiedział Kaszuba.

Poinformował, że nie wystąpi na drogę sądową przeciwko Agorze, wydawcy "GW", ale bardzo poważnie rozważa proces cywilny przeciwko autorowi artykułu.

oj, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...