Chodzi o okup? (aktl.)

Dodano:
Coraz bardziej niepokoimy się o los porwanego dyrektora biura firmy w Bagdadzie, Jerzego Kosa - przyznają władze Jedynki Wrocławskiej. Zdaniem brata porwanego, któremu udało się uciec, chodzi o okup.
"Jesteśmy w stałym kontakcie z ambasadą Polski w Iraku. Niestety, wciąż nie ma informacji o losie naszego pracownika, Jerzego Kosa. Niepokoimy się i coraz bardziej obawiamy o jego los" - powiedział rzecznik prasowy Jedynki Wrocławskiej Andrzej Polaczkiewicz.

Zarząd firmy rozważał nawet wynajęcie profesjonalnej firmy zajmującej się poszukiwaniami porwanych i negocjacjami z porywaczami. "Na razie jednak w pełni zdajemy się na działania naszej dyplomacji. Mamy zapewnienia, że robią wszystko, by uwolnić Polaka" - dodał Polaczkiewicz.

We wtorek w Bagdadzie zostali porwani dwaj pracownicy Jedynki Wrocławskiej. Jednemu, kierownikowi projektu, udało się uciec; losy drugiego - dyrektora biura - oraz pięciorga uprowadzonych z Polakami Irakijczyków są nieznane.

Rzecznik Jedynki przyznał też, że nie potwierdziły się informacje o tym, że zażądano okupu za uwolnienie porwanego. Mimo to - jego zdaniem - przyczyną działania sprawców był motyw rabunkowy.

MSZ twierdzi, że czeka na "wiarygodny sygnał" potwierdzający żądania porywaczy. "Do tej pory takiego kontaktu z nami nie było" - powiedział rzecznik resortu Bogusław Majewski. "Nie mamy jeszcze informacji, która mogłaby wiarygodnie potwierdzić gdzie, w czyich rękach i w jakim stanie znajduje się porwany Polak" - przyznał rzecznik MSZ.

Zdaniem Radosława Kadriego, który zdołał uciec porywaczom, w uprowadzenie mógł być zamieszany Irakijczyk zwolniony z pracy w przedstawicielstwie wrocławskiej firmy, ale "nie ma żadnych nowych faktów, które by za tym przemawiały".

Brat Radosława Paweł Kadri powiedział, że wporwaniu chodziło przede wszystkim o jego brata Radosława. "Nasz ojciec Anwar jest pewnego rodzaju ambasadorem polskiego biznesu w Iraku, jest dobrze znany i postrzegany jako biznesmen z pieniędzmi. (...) Wiadomo, ojciec dla syna zrobi wszystko" - mówił.

W jego opinii, porywacze przetrzymują Kosa dla okupu, ale nie wiedzą, ile zażądać pieniędzy. "Wczoraj był telefon do ojca w sprawie okupu i podobno dzwonili dwa razy do ambasady polskiej w Iraku. Nie postawiono jednak żądania konkretnej sumy" - dodał Paweł Kadri. Twierdził też, że porywacze mieli się dopytywać, czy rodzina jest gotowa zapłacić ten okup.

em, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...