"Dziennikarze, skrzywdziliście Andrzeja S."
List przedstawił na konferencji prasowej Andrzej Goszczyński z Fundacji Obserwatorium Wolności Mediów. "Chcielibyśmy zaapelować do dziennikarzy o zwiększenie odpowiedzialności za przekazywane treści i nieosądzanie przedwczesne osób jedynie podejrzanych" - powiedział Goszczyński.
W liście napisano m.in., że prawo prasowe gwarantuje osobie, przeciwko której toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, ochronę jej danych osobowych i wizerunku. Relacje zaprezentowane przez media w przypadku podejrzanego o pedofilię psychologa Andrzeja S., zdaniem autorów listu, drastycznie złamały ten przepis.
W czasie trwania konferencji do uczestników spotkania dotarła informacja o tym, że Andrzej S. przyznał się do zarzucanych mu czynów. Autorzy apelu podkreślili, że mimo takiego rozwoju sprawy, podtrzymują każde słowo listu. "Tyczył się on nie sprawy winy lub niewinności Andrzeja S., a postawy mediów" - wyjaśnił Jacek Santorski.
"Niektóre media dość powierzchownie i sensacyjnie relacjonują zdarzenia związane z zatrzymaniem podejrzanego o pedofilię psychologa Andrzeja S.; obudowują te relacje albo zmyślonymi, albo nieprawdziwymi informacjami" - powiedział prof. Czapiński. Jego zdaniem, z powodu takich relacji mediów w świadomości społeczeństwa może powstać zdeformowany wizerunek jednej z najtrudniejszych społecznych patologii, jaką jest pedofilia. "Ta deformacja polega na tym, że teraz przeciętny rodzic wyobraża sobie, że głównymi źródłami i miejscami zagrożenia dla ich dzieci są chóry, psychoterapeuci, kościół, kolonie letnie i szkoły w ogóle" - powiedział.
W opinii Eichelbergera, sposób przedstawiania przez media problemu pedofilii może jeszcze bardziej utrudnić przeprowadzanie terapii u osób z takimi problemami.
Santorski powiedział natomiast, że jest mu przykro, iż zgodził się na udzielanie prasie informacji i ocen w sprawie Andrzeja S., gdyż czasami były one przekazywane w sposób niewłaściwy. "Dlatego, niezależnie jaka będzie puenta w tej sprawie, całym swoim sercem ubolewam i chcę przeprosić poszkodowanego, jego najbliższych, jego otoczenie. Jestem poruszony, że wciągnąłem się w pewną sprawę, o której moje serce mówi, że jest niewłaściwa" - powiedział Santorski.
Etyk i filozof prof. Jacek Hołówka, który nie podpisał apelu do mediów, ale wziął udział w konferencji prasowej, uważa, że media mają prawo oceniać pewne zdarzenia, niezależnie od tego, czy zapadł już wyrok sądu. "Media biorą na siebie w takich przypadkach ryzyko, że podane przez nie informacje okażą się nieprawdziwe. Uważam, że informowanie o nich to obowiązek mediów, a osoby publiczne powinny liczyć się z tym, że ich wizerunek osobisty jest chroniony w mniejszym stopniu niż innych ludzi" - powiedział Hołówka.
em, pap
Czytaj też: "Tak, jestem pedofilem"