"Wielka Brytania i ZSRR nie mogły ocalić powstania"

Dodano:
Utarte przeświadczenie, że zachodni alianci i ZSRR bezczynnie siedzieli z założonymi rękoma w czasie, gdy Niemcy brutalnie tłumili Powstanie Warszawskie, nie odpowiada prawdzie.
Twierdzi tak Eve-Ann Prentice w piątkowym wydaniu angielskiego "Guardiana". Autorka, która w latach 80. była korespondentką brytyjskich mediów w Polsce, argumentuje, że ani Wielka Brytania, ani ZSRR nie  mogły zapobiec klęsce Powstania.

Według Prentice, z odtajnionych po upadku Związku Radzieckiego dokumentów wynika, że "Armia Czerwona początkowo robiła wszystko, co możliwe, by pomóc Powstaniu, ale potem wycofała się z tego, głównie dlatego, że wymagałoby to od niej reorientacji działań wojskowych i wyhamowania głównej ofensywy przeciw siłom niemieckim".

"Prawdą jest, że Stalin nie był zainteresowany tym, by  antykomunistyczni powstańcy opanowali Warszawę i odmówił amerykańskim oraz brytyjskim samolotom korzystania z radzieckich baz dla zrzutów zaopatrzenia. Ale radzieccy generałowie mogli niewiele zrobić, nawet gdyby chcieli. Zachodni brzeg Wisły w  Warszawie wznosi się wysoko, co dawało nazistom jeszcze jeden atut wobec nacierających, poza i tak już posiadaną przewagą wojskową" -  czytamy w "Guardianie".

Dla uzasadnienia swego stanowiska Prentice powołuje się na  Williama Mackenziego, autora oficjalnej historii brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE). Według niego, gen. Tadeusz Bór-Komorowski podjął decyzję o Powstaniu, choć zbliżające się do stolicy oddziały radzieckie "nie były czołówką, lecz skrajną lewą flanką rozległego zwrotu, niebezpiecznie wystawionego na kontratak i brak było strategicznego uzasadnienia dla  natychmiastowego rosyjskiego natarcia na Warszawę".

Autorka artykułu w "Guardianie" nie zgadza się też z opinią, iż  zachodni alianci niczego nie zrobili, by przyjść powstańcom z  pomocą. Podkreśla, że dokonywano zrzutów lotniczych, ale duże straty podważały sens kontynuowania tego rodzaju operacji.

"W nocy z 13-14 sierpnia dwa dywizjony liberatorów wykonały 54 loty do Warszawy z Włoch, dokonując 23 udanych zrzutów, ale  kosztem 11 samolotów zestrzelonych i 11 uszkodzonych przez artylerię przeciwlotniczą" - pisze Prentice. Za historykiem Martinem Gilbertem informuje również, że spośród 13 brytyjskich bombowców, które 4 sierpnia wystartowały z włoskiej Foggii do  Polski, pięć nie powróciło, a tylko dwa dotarły do Warszawy, zrzucając 24 zasobniki z amunicją. 12 z nich dostało się w ręce powstańców, zaś 12 spadło na kontrolowane przez Niemców części miasta.

"Lotnicy zginęli, próbując pomóc polskim powstańcom. Może ktoś powinien się teraz zastanowić, czy nie wyrazić ubolewania ich potomkom - nie tylko za śmierć, ale i za to, że w tym tygodniu (tzn. w trakcie rocznicowych obchodów) ich ofiara była faktycznie wykreślona z historii" - kończy Prentice w  "Guardianie".

W sobotnim wywiadzie dla radia BBC premier Marek Belka powiedział, że polska opinia publiczna powitałaby z zadowoleniem przyznanie przez Brytyjczyków, iż mogli zrobić więcej dla  dopomożenia Powstaniu. Według Belki, przyznanie takie mogłoby stanowić preludium do przeprosin.

ss, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...