Twarda męska przyjaźń?
Minister Balicki podkreślił, że że nie ma mowy o konflikcie między ministrem zdrowia a NFZ, ponieważ minister nie jest stroną - są nimi pacjent, świadczeniodawca i Fundusz.
Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jerzy Miller odrzuca zarzuty władz resortu. Tłumaczył, że gospodaruje pieniędzmi NFZ tak, aby nie było ryzyka zachwiania w systemie opieki zdrowotnej. Nie zgodził się też ze stwierdzeniem ministra zdrowia co do manipulacji informacjami.
Ministerstwo uznało m.in., że w związku z biurokratycznymi opóźnieniami wystąpiło przerwanie prowadzonej terapii hormonem wzrostu (otrzymują ją dzieci z niskorosłością). "Według szacunków Centrum Zdrowia Dziecka na dzień 2 marca liczba dzieci bez dostępu do leczenia hormonem wzrostu mogła sięgać około 800" - głosi komunikat MZ.
Koordynator programu Mieczysław Walczak z Pomorskiej Akademii Medycznej powiedział PAP, że liczba ta może być nawet większa. Dodał, że także w latach poprzednich, kiedy program realizował minister zdrowia, zdarzały się przerwy w dostępie do tego leku, ale nigdy nie były takie długie. Remedium na braki w dostawach było robienie zapasów - ministerstwo kupowało hormon "na zakładkę" na pierwsze miesiące następnego roku, kiedy trwały procedury przetargowe. W 2004 roku ministerstwo zakupiło lek tylko na terapię w roku 2004.
W tym roku program realizuje NFZ. "7 grudnia (2004 roku) wystąpiłem do ministra zdrowia o zakup interwencyjny na przyszły rok" - powiedział Miller. Według niego, kupiono hormon tylko na styczeń. Zdaniem prezesa, Fundusz nie mógł ruszyć z procedurą przetargową jeszcze w 2004 roku, skoro wydatki miały dotyczyć roku następnego. "Nie uzyskałem na to zgody" - powiedział. Ministerstwo zarzuciło też Funduszowi niewłaściwe zawieranie umów, co przeciągnęło procedury przetargowe.
Błędy proceduralne wytknął minister Funduszowi także przy finansowaniu leczenia immunosupresyjnego, zaś przy leczeniu onkologicznym - brak reakcji na sygnały o zwiększonych potrzebach w tej dziedzinie.
"Sugerowanie, że Narodowy Fundusz Zdrowia naraża czyjeś życie swoją biurokracją, jest nadużyciem" - oświadczył Miller. Zapewnił, że Fundusz rozważnie planuje wydatki i zmienia plan finansowy, jeśli jest jednocześnie taka potrzeba i możliwość. "To prawda, że nie zwołujemy przy takiej okazji konferencji prasowych" - dodał.
"Narodowy Fundusz Zdrowia to potężna instytucja finansowa, której pewne działania nie są do końca przejrzyste. Bardziej skłania się do gromadzenia środków, podczas gdy zadaniem Funduszu jest ich wydawanie przy zachowaniu równowagi finansowej" - uważa Balicki i pokazał dziennikarzom wyliczenia, z których wynika, że na koniec maja Fundusz dysponował 754 mln zł nadwyżki. Zdaniem ministra, NFZ powinien w związku z tym przeznaczyć ją na te dziedziny medycyny, gdzie potrzeby są największe - np. na onkologię.
"Minister inaczej interpretuje fakty" - brzmi odpowiedź Millera. Podkreślił, że to, iż NFZ ma rezerwy, nie oznacza, że natychmiast może nimi dysponować.
NFZ w ciągu roku działa na podstawie planu finansowego. Na koniec roku bilans (wpływy i wydatki) powinien wynosić zero. Plan finansowy zawiera pulę pieniędzy na świadczenia medyczne zakontraktowane ze świadczeniodawcami, rezerwę ogólną na nieprzewidziane sytuacje (np. spadek wpływów ze składki na ubezpieczenie zdrowotne) - ok. 300 mln zł na cały rok - która rośnie od zera do końca roku z każdym miesiącem, rezerwę na spłacenie pożyczki z budżetu państwa - 216 mln zł, rezerwę na koszty leczenia Polaków w Unii Europejskiej - ok. 400 mln zł, oraz pulę pieniędzy na wydatki administracyjne. Fundusz przekazuje co miesiąc szpitalom 1/12 wartości kontraktów, jakie zawarły na ten rok. W sytuacji pojawienia się nadwyżek prezes NFZ może wystąpić do zmianę planu finansowego.
"Dobry gospodarz rozwiązuje rezerwy wtedy, kiedy ryzyko, że w sytuacji nagłej nie będzie środków, jest małe" - powiedział Miller. Część pieniędzy, choć jest na kontach w banku, nie może być - tłumaczy - traktowana jako wolne środki. Tak jest w przypadku pieniędzy, które są zakontraktowane przez szpitale, ale jeszcze nie wykorzystane - mogą je zużyć do końca roku. Obecnie Fundusz ma ponad 200 mln zł takich środków.
Inne pieniądze, jakie Fundusz ma na kontach, to rezerwy. Największa z nich jest przeznaczona na leczenie Polaków w Unii Europejskiej - ok. 400 mln zł na cały rok. "Jest prawie nie naruszona, ale wynika to m.in. z tego, że okres rozliczeniowy z krajami Unii to pół roku. W ciągu ostatnich trzech dni spłynęły faktury na kwotę 13 mln zł" - powiedział Miller. Dodał, że wielka niewiadoma czeka Fundusz ze strony Niemiec, które sygnalizowały opóźnienie w przesłaniu faktur. Jego zdaniem, nie można dopuścić do sytuacji, w której NFZ pozbędzie się rezerwy, a nadejdą z Unii faktury do opłacenia.
Według Millera, wolne środki, jakimi dysponuje, to ponad 100 mln zł. Kwotę tę chce przeznaczyć w pierwszej kolejności na refundację leków. Początkowo chciał to zrobić korzystając z rezerwy ogólnej, ale nie zgodził się na to minister finansów. Niewykluczone jednak, że w sierpniu także placówki medyczne otrzymają dodatkowe pieniądze. Jak powiedział Miller, zależy to od tego, czy zarysowana tendencja wzrostowa we wpływie składki za czerwiec się utrzyma. "Jeśli tak będzie, w sierpniu przekażemy powstałe nadwyżki na świadczenia zdrowotne" - powiedział Miller.
Zdaniem Balickiego 100 mln zł nadwyżki powinno być przekazane na leczenie onkologiczne. Wcześniej sugerował też, że Fundusz chce nadwyżkę wykorzystać po wyborach, być może - jak twierdził - z powodów politycznych.
Ostatnia wymiana "ciosów" między resortem zdrowia a NFZ trwa od poniedziałku, kiedy to minister Balicki unieważnił uchwałę rady NFZ, dającą funduszowi możliwość zakupu bonów skarbowych.
W trwającym od pewnego czasu sporze między ministrem a prezesem NFZ chodzi m.in. o zakres nadzoru ministra zdrowia nad NFZ i krytyczne opinie Funduszu o projektach niektórych aktów prawnych autorstwa ministerstwa. Ministrowi Balickiemu nie podoba się m.in. o krytyka NFZ na temat przygotowanego przez Ministerstwo Zdrowia systemie podziału pieniędzy ze składek między centralę i oddziały wojewódzkie Funduszu oraz o projektu nowelizacji ustawy zdrowotnej, umożliwiającego wprowadzenie nowej kategorii leków refundowanych. Projekt tej ostatniej przepadł w pierwszym czytaniu, natomiast projekt rozporządzenia został podpisany przez ministra mimo zastrzeżeń NFZ - do czego minister ma prawo. Jak podkreślał Balicki, projekt rozporządzenia był uzgadniany przez specjalnie powołany zespół, reprezentujący wszystkie strony. Jego zdaniem, kiedy został uzgodniony, Miller zaczął projekt publicznie krytykować. "Zespoły robocze przygotowują wersję, ale to nie one podejmują decyzję" - odpowiedział na ten zarzut prezes NFZ.
Urzędnicy Funduszu skarżą się także na styl kontroli i nagłe żądania rozmaitych dokumentów ze strony ministerstwa. Ustawa zobowiązuje NFZ do przekazywania ministrowi - na jego żądanie - wszelkich dokumentów dotyczących działania Funduszu. "Nie kwestionuję prawa ministra do informacji, choć żądania są czasem chaotyczne. Ma prawo kontrolować i często z tego prawa korzysta" - powiedział Miller. Jego zdaniem, ministerstwo zleca rozmaite kontrole, ale Fundusz nie otrzymuje wszystkich protokołów pokontrolnych.
Balicki zarzuca też Funduszowi, że nie kontroluje, gdzie, komu, w jakich ilościach, kto i jakie leki wypisuje. Miller odpiera ten zarzut. "Od marca br. jesteśmy w stanie zidentyfikować lek, miejsce realizacji recepty, jej rodzaj, lekarza, zakład opieki zdrowotnej i przynależność pacjenta do oddziału wojewódzkiego. Jesteśmy w stanie to robić i to robimy. Na razie nie jesteśmy jedynie w stanie zidentyfikować pacjenta" - powiedział Miller. Dodał, że ministerstwo zostało o tym poinformowane.
Innym zarzutem, który skończył się ukaraniem prezesa odebraniem mu jednomiesięcznego wynagrodzenia, była odmowa udostępnienia ministrowi dokumentów dotyczących konkursu na szefów regionalnych oddziałów NFZ.
em, pap
Czyatj też: Kolejne starcie Balicki - Miller