Scotland Yard zapłaci za "błąd"
Według BBC, Menezes wjechał do Wielkiej Brytanii na podstawie wizy studenckiej. Posiadacze takiego dokumentu mogą pracować w Wielkiej Brytanii w ograniczonym wymiarze godzin. Jednak Menezes najprawdopodobniej w ogóle nie przedłużył swej wizy. Menezes, elektryk-amator, pochodził z przedmieść Sao Paulo i szukał w Londynie lepszego życia.
W związku z tragicznie zakończoną akcją na stacji Stockwell pojawia się wiele pytań: Czy policja śledziła także inne osoby wychodzące z obserwowanego domu? Dlaczego policjanci nie zatrzymali wcześniej Menezesa, który przejechał spory kawałek autobusem do stacji Stockwell? Kto dał policjantom zielone światło, by strzelać do podejrzanego? W jaki sposób funkcjonariusze ubrani po cywilnemu poinformowali podejrzanego, że są policjantami, a nie uzbrojonymi przestępcami?
Funkcjonariusze, którzy przeprowadzili akcję na Stockwell, musieli oddać broń i do końca dochodzenia nie mogą uczestniczyć w działaniach operacyjnych. Jeśli komisja uzna, że nie działali prawidłowo, czeka ich postępowanie dyscyplinarne albo zawieszenie w wykonywaniu obowiązków służbowych, a nawet postawienie zarzutów kryminalnych.
Jak pisze "The Times", Scotland Yard prawdopodobnie będzie musiał wypłacić być może nawet setki tysięcy funtów szterlingów odszkodowania rodzinie zabitego.
"The Daily Telegraph" pisze o rosnącym rozczarowaniu i niepokoju z powodu niepowodzeń policji. "Mamy zdjęcia zamachowców, bomby, które pozostawili. Nasz kontrwywiad miał całe lata na rozpracowanie grup islamistów (...). Jednak wszyscy czterej zamachowcy są nadal na wolności" - pisze dziennik.
Brytyjska prasa zastanawia się też nad konsekwencjami pomyłki policji dla dalszego śledztwa w sprawie zamachów z 7 i 21 lipca oraz dla zaufania do policji. Dziennik "The Guardian" za największy błąd policji uważa to, że opinia publiczna nie była przygotowana odpowiednio na takie działania policjantów w warunkach zagrożenia terrorystycznego. Według dziennika, piątkowe wydarzenia poważnie nadszarpnęły zaufanie do policji wśród społeczności etnicznych i religijnych w Wielkiej Brytanii.
Większość komentatorów podkreśla jednak, że po piątkowych wydarzeniach nie należy automatycznie rezygnować z taktyki, przyjętej w obliczu terrorystycznego zagrożenia. Taktyka ta umożliwia funkcjonariuszom w bezpośredniej konfrontacji z podejrzanym zamachowcem-samobójcą strzelanie tak, żeby zabić, czyli w głowę. Opinia publiczna musi być jednak odpowiednio przygotowana na takie działania policji i znać wytyczne, na podstawie których działają funkcjonariusze.
em, pap