Dolewanie wody do morza

Dodano:
Jakie produkty – jeżeli w ogóle jakiekolwiek – należałoby dotować: czy te, których jest mało czy te, których jest nadmiar? Powyższe pytanie tylko pozornie brzmi jak wyjęte z przeprowadzanego w szpitalu psychiatrycznym testu „na żółte papiery”. Prawidłowa odpowiedź bowiem brzmi – świat najwięcej pieniędzy wydaje na dotowanie produkcji żywności. Produktu, którego w skali świat jest nadmiar. Co więcej, dotowanie rolnictwa przez największych i najbogatszych (Stany Zjednoczone, Unia Europejska i Rosja) sprawia, że kraje trzeciego świata nie powiększają swojej produkcji, bowiem napotyka ona na barierę popytową.
O tym, że jest to kompletny nonsens, wiedzą wszyscy. Nikt tak naprawdę jednak nie chce nic w tej sprawie zrobić, bo każdy kraj ma swojego Leppera, gotowego stanąć na czele protestu pokrzywdzonych rolników. Dlatego Światowa Organizacja Handlu udaje, że namawia wszystkich do zniesienia subwencji, a reprezentujący Unię Europejską komisarz ds. handlu Peter Mandelson udaje, że jest za (ale po roku 2014, bo na wcześniejsze lata budżet już jest napisany). Kraje, w których rolnictwo odgrywa marginalna rolę – takie jak Szwecja, udają, że energicznie domagają się zniesienia dopłat (właśnie rząd szwedzki wystosował list do Komisji Europejskiej wzywając do likwidacji dotacji rolnych – piszę „udają”, bo rząd szwedzki ma pełną świadomość, że ich protest znaczy tyle, co energiczne walenie pięścią w stół). I tylko najwięksi beneficjanci: USA i Francja niczego nie udają, tylko mówią swoje twarde „nie”. Rosja, w której jedna czwarta dochodów wsi pochodzi z subwencji państwowych, potrafi nawet pójść jeszcze dalej. Nie dość bowiem, że o zniesieniu subwencjonowania u siebie milczy, to jeszcze zapowiada dalsze ograniczenia w  handlu z  UE: rosyjski minister rolnictwa Aleksiej Gordiejew oświadczył, że: "jeśli Unia chce handlować produktami rolnymi z Rosją, musi odejść od subsydiowania państw członkowskich UE.”

Milczy także w tej sprawie, zadowolona z 25-proc. dotacji, Polska. A szkoda, bowiem koszty produkcji żywności w Polsce są znacznie niższe niż na Zachodzie, możliwości wzrostu produkcji są znaczne, a jakość – porównywalna. Skomplikowanego rachunku ekonomicznego, aby wyliczyć czy na liberalizacji rynku żywnościowego Polska by zyskała zatem nie trzeba.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...