Emerytura moja czy państwowa?

Dodano:
W poprzednim blogu pisałem o sprzecznościach między przemiennym zaostrzaniem i luzowaniem polityki fiskalnej. Mam poważne obawy, że jest to przejaw pewnego szerszego, nierozwiązalnego konfliktu między: gospodarką rynkową lub gospodarką centralnie manipulowaną, pełnymi lub ograniczonymi prawami własności czy miedzy zasadą pomocniczości lub zasadą solidaryzmu społecznego.
Przejawy twego konflikt objawiają się nam bowiem co chwilę. Aktualnie jest to kwestia systemu emerytalnego. Przypomnę, że przed ośmiu laty zdecydowaliśmy się na odejście od solidarystycznego systemu generacyjnego do systemu kapitalizacyjnego, w którym każdy oszczędza na swoją własną emeryturę. Jeżeli jednak wpłacana przeze mnie na konto emerytalne składka to są moje własne pieniądze, to powinienem mieć do nich pełne prawa, łącznie z prawem dziedziczenia. Powinienem mieć także prawo wybory formy, w jakiej zgromadzony przeze mnie, mój kapitał emerytalny jest wypłacany.

Proponowana przez opanowane przez Samoobronę Ministerstwo Pracy zmiana zasad systemu emerytalnego, polegająca na zniesieniu zasady dziedziczenia oraz uniemożliwienia wyboru tzw. emerytury małżeńskiej jest gwałtem na reformie emerytalnej. Wprowadza w miejsce systemu jasnego, klarownego i niewątpliwie sprawiedliwego – zaoszczędziłeś to masz - jakiś dziwaczny twór typu (jak mawiał towarzysz Gomułka): „ni pies, ni wydra, a coś na kształt świdra”. A co najgorsze, podważa wiarę obywateli w intencje władzy i przestrzeganie przez nią zasad uczciwej gry. Wychodzi bowiem na to, że racje mieli ci, którzy przy uchwalaniu przed laty ustaw wprowadzających nowy system emerytalny, twierdzili, że jedynym jego celem jest obniżka emerytur, odciążająca budżet.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...