Satelita nie spadnie

Dodano:
Dla Amerykanów wciąż jesteśmy sto lat za Murzynami z Bronxu.
Prawdopodobnie godziny dzielą nas od próby zestrzelenia uszkodzonego satelity, który zbliża się do Polski. Załoga amerykańskich krążowników na Pacyfiku jest już gotowa do odpalenia stosownych rakiet. Oczywiście gdyby maszyna miała spaść w innym kraju, Amerykanie nie kiwnęliby nawet palcem. Jeśli reagują, to dlatego, żeby nas, Polaków, pozbawić korzyści związanych z satelitarnym zagrożeniem.

Choć z USA podobno łączy nas przyjaźń, do tej pory tylko my potwierdzamy ją czynem. Jeździmy za amerykańskim wojskiem na wszystkie misje, które wyśni sobie prezydent Bush, a w zamian dostajemy przysłowiową figę z makiem. Od początku 2009 r. bez wiz za ocean będą podróżować obywatele Czech, Słowacji, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Malty, Cypru i Grecji. Natomiast my wciąż jesteśmy sto lat za Murzynami z Bronxu. Obiecano nam tarczę antyrakietową, ale póki co, dostaliśmy tylko groźby od Putina. O rakietach Patriot jako dodatkowym zabezpieczeniu w ogóle nikt już nie mówi.

W tej sytuacji wadliwy satelita trafił się nam jak ślepej kurze ziarno. Gdyby nadal krążył nad Polską, moglibyśmy zbić na nim złoty interes. Na przykład masowo zakładać gospody „Pod Zepsutym Satelitą”, które przyciągałyby turystów z Niemiec. A gdyby niebezpieczeństwo wzrosło, ustawiłoby się nad Wisłą wielki magnes, który przyciągnąłby te 1,3 tony złomu i od razu mielibyśmy instalację sztuki nowoczesnej na cokole. Czyli alternatywę dla Muzeum Historii Polski, które nie podoba się ministrowi Zdrojewskiemu.

Amerykanie są jednak na tyle złośliwi, że odmawiają nam nawet odpadów ze swojej cywilizacji. To już w Peerelu było lepiej, bo jak się przywiozło reklamowe siatki z RFN-u, to można w nich było przez lata nosić ziemniaki i nikt nam tego nie wypominał. A dziś? Szkoda gadać. Żeby zobaczyć arcydzieła współczesnej techniki, trzeba się wybrać do USA. Ale najpierw należy się ustawić w kolejce po wizę, co wcale nie gwarantuje sukcesu. Wystarczy, że się człowiek nie domyje i z miejsca biorą go za terrorystę islamskiego.

Wypada mieć nadzieję, że po wyborach za oceanem coś w tej sprawie drgnie. W końcu główny kandydat na prezydenta USA sam wygląda jak wnuk bin Ladena, więc powinien mieć dla nas odrobinę wyrozumiałości.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...