Z cyklu: Dawni pisarze o Ludwiku Dornie

Dodano:
Kilka dni temu Kornel Makuszyński komentował na moim blogu melancholijną naturę Ludwika Dorna. Tym razem młodopolski poeta Artur Oppman opowie o powodach odejścia Dorna z PiS. W roli majstra, oczywiście, Jarosław Kaczyński.
Był sobie szewczyk warszawski. Nazywał się Lutek. Dobre było chłopczysko, wesołe, pracowite, ale biedne, jak ta mysz kościelna. Pracował ci on u majstra jednego, u majstra na Starym Mieście. Ale cóż? Majster, jak majster, grosz zbierał do grosza, z groszy ciułał talary i czerwońce, a u chłopaka bieda, aż piszczy.

Niby to mu tam pożywienie dawał. Boże, zmiłuj się: wodzianka, kartofle – i tyle! I odział go, mówi się, ale ta przyodziewa spadała z Lutka, boć to stare łachy majstrowskie, co ledwo się kupy trzymały. Dość, że w takim sianie i pies by nie wytrzymał, a cóż dopiero człowiek! Gadają mu: Miej cierpliwość, mityguj się, będzie lepiej, poczekaj ino!

Co to lepiej! Kiedy? Rok za rokiem mija, lata lecą, a tu wciąż nędza i nędza.

Znudziło mu się. Uciec chce. Do wojska – powiada – pójdę, żołnierzem będę, może się tam nowy Napoljon gdzie zjawi, to jak nic marszałkiem zostanę, jenerałem wielkim, mocarzem.

(Artur Oppman, „Legenda o złotej kaczce”)

PS. Pytanie, kim będzie nowy Napoljon, pod którego skrzydłami Ludwik Dorn ma zamiar ponownie zostać marszałkiem.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...