Cisza o euro

Dodano:
O euro było cicho przez rok rządów Platformy. Potem, kiedy przypomniał sobie o nim Donald Tusk (jesienią ubiegłego roku na forum w Krynicy) przez kilka miesięcy było bardzo głośno. I znowu, w drugim kwartale, zrobiło się bardzo cicho. Ciszę tę warto wykorzystać do dyskusji, czy warto do euro starać się wejść szybko i "na siłę", skoro szans na to, aby wypełnić kryteria (zwłaszcza te dotyczące deficytu) nie ma. A poligonem doświadczalnym zawsze jest Słowacja i można porównać jej wyniki z naszymi.
Do ewidentnych plusów przejścia na euro zaliczyć można fakt stabilności finansowej Słowacji, która nie zaznała spekulacyjnych ataków na walutę i nie poniosła strat na opcjach walutowych. Pod względem inflacyjnym sytuacja jest remisowa bowiem wzrost cen w obydwu krajach jest niemal taki sam (ściślej w Słowacji - 4,0 proc. jest nieco niższy niż w Polsce – 4,2 proc.), co rozbija w puch argumentację o szaleńczej drożyźnie, jaką wywołuje przejście na euro. Źle natomiast dla Słowacji wypada porównanie dynamiki gospodarczej. Bowiem PKB w I kwartale spadł tam o 5,6 proc., a w Polsce wzrósł o 0,8 proc. I wprawdzie są to dane nie do końca porównywalne, bowiem gospodarka słowacka jest znacznie bardziej uzależniona od światowej koniunktury (relacja eksportu do PKB wynosi tam 70 proc., a w Polsce tylko 40 proc.), ale dość oczywiste jest, że gdybyśmy dzisiaj mieli euro nie wykorzystalibyśmy korzyści, jakie dla eksportu daje dewaluacja waluty i  najprawdopodobniej także mielibyśmy spadek (choć zapewne mniejszy niż 5,6 proc.) PKB.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...