Kto jest najlepszym kandydatem na szefa KE i dlaczego właśnie Barroso

Dodano:
Barroso ma problem z Europą - chciałby ponownie być przewodniczącym Komisji a tymczasem rośnie sprzeciw wobec jego kandydatury. Europa też ma problem z Barroso. Bo choć nie jest doskonały, wszak nobody is perfect, ciężko znaleźć kogoś, kto byłby dla niego rozsądną alternatywą.
Barroso jaki jest, każdy widzi - sympatyczny pan w średnim wieku, któremu przyświeca główna dewiza życiowa: dla każdego coś miłego. Sympatyczny, pracowity, bardzo dobrze wykształcony. Ale jednocześnie bez wyrazistej wizji i bez mocnej charyzmy. Najbardziej zaczęło to być widoczne, gdy wybuchł kryzys finansowy i Barroso oddał całą inicjatywę hiperkatywnemu prezydentowi Francji. Sarkozy działa z kolei w myśl zasady: krzywo, prosto, byle ostro. I choć można się nie zgadzać z jego propozycjami, to przynajmniej ma jakieś pomysły i chce coś robić. I rok temu to francuska prezydencja przejęła stery w unii. Komisja dyskretnie usunęła się w cień. Od tamtej pory popularność Barroso zaczęła słabnąć. Socjaliści, liberałowie i Zieloni całą kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego oparli na haśle "nie dla Barroso". Po wyborach udało im się odwlec termin głosowania nad reelekcją Jose Manuela Barroso na jesień. Zażądali przy tym od niego przedstawienia swoich priorytetów na najbliższych pięć lat. I pomysłów na walkę z kryzysem finansowym.
Wczoraj wieczorem jako pierwsi przesłuchiwali Barroso Konserwatyści i Reformatorzy. To, co im powiedział równie dobrze mógłby powiedzieć socjalistom. Szereg ogólnych propozycji, które każdy może interpretować na swój sposób. Energia atomowa? Każdy rodzaj energii jest dobry. Gazociąg Północny? Ani zły, ani dobry. Pomysł na usprawnienie instytucji? Walka z biurokracją. Pakiet klimatyczny? Kluczowe wyzwanie dla Europy. I tak dalej. Szczerze mówiąc postawa Barroso jest co najmniej irytująca. Bo od kandydata na szefa KE oczekuje się czegoś więcej niż tylko dogadzania wszystkim dookoła.
Ale co zrobić z Barroso, gdy nie ma lepszego kandydata od niego? Oficjalnie nikt nie jest wymieniany jako rywal. Ale coraz głośniej się, mówi, że szykuje się na to były premier Belgii, lider liberałów Guy Verhofstadt ("Magik z Brukseli" w bieżącym numerze Wprost). Verhofstadt w pewnym sensie jest zaprzeczeniem Portugalczyka, to polityk-wizjoner z wyrazistymi poglądami. Ultraliberalny federalista to jednak niekoniecznie dobry typ na przywódcę Europy. Inny ewentualny rywal Barroso to premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. To taka mniej liberalna wersja Verhofstadta. Pojawił się też jeszcze jeden kandydat, obecny premier Francji Francois Fillon. Ale czy będzie miał szansę się przebić do rywalizacji?
Barroso świata nie zmieni, nie zmieni nawet Europy. Ale oznacza to też, że przynajmniej nie zmieni unii na gorsze. To taka szczypta optymizmu na koniec.
Ps. Warto odnotować wystawę w Parlamencie Europejskim, poświęconą wpływowi "Solidarności" na inne kraje w regionie (pomysłodawcą był Jacek Protasiewicz). Dobrym pomysłem było zaproszenie na otwarcie posłów z m.in. Węgier i Litwy, bo dzięki temu osadza się polskie przebudzenie w szerszym kontekście.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...