Klapa pani Borys i co z tą Białorusią

Dodano:
Wizyta pani Andżeliki Borys, szefowej Związku Polaków na Białorusi w Brukseli rozczarowała mnie. Żaluję niezmiernie, iż wszelkie logiczne argumenty ,a i emocjonalne oraz przykłady represji pani Borys postanowiła przekazać w Warszawie, a nie w Brukseli. W Brukseli były głównie uśmiechy i śmiechy.
Szczerze liczyłam na to, że pani Andżelika Borys wykorzysta okazję, jaką był pobyt w Parlamencie Europejskim, do przedstawienia sytuacji mniejszości polskiej na Białorusi. I tym bardziej jestem rozczarowana, że zamiast przykładów i argumentów zostałam uraczona uśmiechami. Żeby nie było, że się czepiam. Pytanie koleżanki z radia: czego pani oczekuje po Komisji i Parlamencie, jakiej reakcji? Pani Borys: no pomocy i zrozumienia (ale dla kogo? Dla Polaków czy dla prezydenta Łukaszenki?). Jakie są pani wrażenie po spotkaniu z socjalistami (jak wiadomo, przeciwnymi krytykowaniu Białorusi). Odpowiedź: no bardzo miło było. Itepe, itede. Rozumiem plan, jaki mają teraz polscy politycy: włączyć wątek represjonowania Polaków w szerszy kontekt łamania praw człowieka i "zeuropeizować" problem. Założenie słuszne, tylko że role zostały źle rozdzielone lub też aktorzy pomylili kwestie. Bo o ile takie stanowisko mogą a wręcz powinni prezentować polscy eurodeputowani, o tyle od Polki z Białorusi oczekuje się, że powie konkretnie o sytuacji Polaków a nie "jako obywatelka białoruska" będzie apelować jedynie o złagodzenie reżimu wizowego. I tłumaczenie, że pani Borys musi podkreślać swoją lojalność wobec Białorusi w obawie przed represjami bierze w łeb, bo w Polsce: zarówno przed prezydentem, jak i parlamentarzystami, pani Borys jakoś nie miała problemów z krytykowaniem rządów Łukaszenki. Nie przekonują mnie też argumenty niektórych kolegów dziennikarzy i polityków, że pani Andżelika Borys jest prostą nauczycielką z niewielkiej miejscowości a nie politykiem (jak świetnie przemawiający w Brukseli Aleksander Milinkiewicz) i stąd jej brak talentów medialno-retorycznych. Bzdura. Jeżeli ktoś od pięciu lat działa na styku polityki i jest postacią publiczną, to po prostu musi nauczyć się odpowiednio przemawiać. Nie chciałabym się posuwać za daleko w krytyce, ale mam niejasne wrażenie, że w ciągu minionych pięciu lat częściej słyszeliśmy o szefowej Związku Polaków niż o samych Polakach przez nią reprezentowanych. Tak czy owak, szkoda, że pani Borys nie wykorzystała wizyty w Brukseli do przedstawienia racji tych ludzi, krórych jest reprezentantem.
Pozostaje pytanie zasadnicze, co dalej będzie z Białorusią. Bo stosowana do tej pory przez Unię Europejską metoda kija i marchewki daje średnie rezultaty. Problem zasadniczy polega na tym, że generalnie to najlepsza metoda. Bo same sankcje i zastraszanie czyli kij bez marchewki mogą tylko przyprzeć Łukaszenkę do muru i kazać mu iść w zaparte. A z kolei za dużo marchewki tylko zachęci białoruskiego prezydenta do totalnej samowoli. I dlatego uważam, że odroczenie przez PE terminu przyjęcia rezolucji w sprawie Białorusi i najpierw wysłanie tam misji nie jest złym pomysłem. Tym bardziej, że przecież Unia wyznaczyła sobie termin na kwiecień na ustalenie nowej polityki względem Mińska.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...