Rok nie wyrok, przynajemniej jeśli chodzi o Euro

Dodano:
Dość malkontenctwa, utyskiwania, narzekania i obaw. Na rok przed Euro czas ogłosić – zdążyliśmy i jesteśmy gotowi. Wszystko jest zapięte na ostatni /guzik/ będziemy z tego mieli. (niepotrzebne skreślić) Ale po kolei.
Na rok przed euro mamy stadion w Warszawie – co prawda nie ten gdzie mają zostać rozegrane mecze, ale nie można być zbytnio drobiazgowym. Stoi, ładnie wygląda i mieści sporo widzów, ostatnio chwalili go nawet Francuzi, którzy przyjechali tu pograć w piłkę. A poza tym to tylko z dwa-trzy kilometry od tego, którego nie ma, a ma być, więc właściwie to przyjezdni mogą nawet nie zauważyć, że to nie ten.

Poza tym najwyżsi nawet obiecują, że ten właściwy też będzie.

Mamy autostradę – niemal od granicy niemieckiej do Warszawy. Co prawda będzie z kilkudziesięciu kilometrową przerwą, ale mój Boże, naprawdę, to jest takie polskie czepianie.

Najwyżsi obiecują też, że może nie będzie to do końca autostrada, ale będzie przejezdna.

Mamy szybkie pociągi/wagony Pendolino – co prawda nie mamy do nich odpowiednich torów, nawet po remontach nie pozwolą one, znaczy te tory na rozwijanie naprawdę dużych prędkości, ale naprawdę robić z tego powodu sceny, to przesada. Przecież pociąg z Łodzi do Warszawy już niedługo pobije rekord prędkości z 1939 roku (o pardon już kilka lat temu pobił, ale potem zmęczony zwolnił).

Komunikacja między Ukrainą i Polską jest jak najbardziej. Powie ktoś, że taki pociąg z Warszawy do Kijowa jedzie 700 kilometrów przez 17 godzin. No i bardzo dobrze, przecież jak inaczej zagraniczni turyści podziwialiby piękne krajobrazy. A jak ktoś chce szybszej komunikacji, to jest Internet.

Mamy też piłkarzy i to dużo. I do tego większość umie prosto kopnąć piłkę. Powie ktoś, że raz na 10 razy? Kraczącym odpowiadamy: to się dobrze składa, bo piłkarzy w polu jest właśnie 10 więc z prostej arytmetyki wychodzi, że zawsze któremuś się akurat uda.

W końcu mamy drużynę, która wygrywa z Argentyną i toczy wyrównany bój z Francją. Pewnie znów ktoś wtrąci, że Argentyna to była C, a z trójkolorowymi przegraliśmy. Dosyć powtarzam, dosyć tego malkontenctwa. I nie prawdą jest, że nazwisko Smuda to anagram Dyzmy. Wiele razy sprawdzałem. Jest wręcz przeciwnie.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...