Santorum, prawybory i zaczepni Polacy

Dodano:
Z Polakami nie ma żartów – o tym każdy (zwłaszcza każdy Polak…) wie od dziecka. Kiedyś rozgromiliśmy Szwedów pod Kircholmem, potem otworzyliśmy Napoleonowi drogę na Madryt szarżą pod Somosierrą, a w wolnym czasie daliśmy jeszcze łupnia Turkom stojącym u wrót chrześcijańskiej Europy. Wiele wskazuje na to, że informacje o naszych sukcesach z pewnym opóźnieniem, ale dotarły jednak do USA. Rick Santorum, starający się o prezydencką nominację Republikanin ogłosił, że zagrożeniem dla USA są Iran, Egipt i… Polska.
Sprawą żywo zainteresowały się skandynawskie media – jeden z duńskich dziennikarzy przyparł senatora z Pensylwanii do muru nalegając, by wyjaśnił przyczyny swoich obaw. - Chodziło mi o to, że administracja Obamy zrobiła błąd, nie umieszczając w Polsce tarczy antyrakietowej - wybrnął Santorum, po czym dodał, że kocha Polskę i jest to jeden z jego ulubionych krajów. Powodów tego uwielbienia nie wyjaśnił, ale one chyba są jasne – lepiej nie jątrzyć potencjalnych zwolenników wśród konserwatywnej polskiej emigracji. Sprawa niebezpiecznych Polaków ucichła, a Santorum przeniósł swoje ciepłe uczucia na republikańskich delegatów. Ze wzajemnością – 7 lutego wygrał prawybory w stanach Minnesota, Kolorado i Missouri.

Jeszcze w grudniu Rick Santorum wydawał się być jednym z tych niszowych kandydatów, którzy nie mają większych szans na nominację. O ile na prawo od Newta Gingricha jest tylko ściana, o tyle Santorum zdołał się przez tę ścianę przebić. Jest nie tylko przeciwny małżeństwom homoseksualnym, poszedł o krok dalej: proponuje penalizację stosunków tego rodzaju! Wzorem Macieja Giertycha nie wierzy też w teorię ewolucji. „Washington Post” stwierdził, że Santorum „był człowiekiem Tea Party, zanim w ogóle powstało Tea Party”. Być może to jest kluczem do jego sukcesu. Zwolennikom Tea Party, przykładającym dużą wagę do wartości rodzinnych, łatwiej identyfikować się z Santorumem niż z Gingrichem. Ten ostatni ma przecież na karku oficjalne trzy małżeństwa i nieokreśloną liczbę nieoficjalnych romansów, co stawia jego troskę o tradycyjne wartości pod znakiem zapytania. Santorum ze swoją jedyną żoną i ośmiorgiem dzieci lepiej wpasowuje się w obrazek amerykańskiego ojca rodziny z krwi i kości. Zwolennicy senatora z Pensylwanii powtarzają też, że Gingrich, jako przedstawiciel konserwatystów, miał swoją szansę na Florydzie – a że ją zaprzepaścił, to może znak, że czas na innego prawicowego kandydata? Do zwycięstwa Santoruma przyczynił się też fakt, że kandydat ten coraz lepiej prowadzi swoją kampanię i nieźle wypada w debatach ze swoimi konkurentami. Wśród delegatów głosujących 7 lutego potrafił rozbudzić entuzjazm – i na tym wygrał.

Mitt Romney musiał być tym obrotem spraw nieco zdziwiony. Przypuszczał co prawda, że może przegrać w jednym stanie, no może dwóch, ale we wszystkich? Kolorado miało wypaść podobnie do Newady, chociażby ze względu na dużą ilość Mormonów wśród delegatów. W Minnesocie były gubernator Massachusetts wygrał prawybory cztery lata temu i pozornie nie było powodu, by był teraz mniej atrakcyjnym kandydatem. Stało się jednak inaczej, więc sztab Romney'a pospieszył z zapewnieniami, że w zasadzie te wyniki i tak nie mają żadnego znaczenia. Głosowanie w Minnesocie i Kolorado jest niewiążące – delegaci mogą zagłosować inaczej podczas ostatecznych wyborów w sierpniu. A w stawce sierpniowych delegatów przedstawicieli Missouri nie ma w ogóle. Czym się tu przejmować? - pyta Romney robiąc dobrą minę do, coraz gorszej gry.

A co by było ze sprawą zaczepnych Polaków, gdyby czarny sen Romney'a się ziścił i Santorum wygrałby najpierw republikańską nominację, a potem całe wybory prezydenckie? Chyba nic. Senator z Pensylwanii już kilka lat temu dał dowód na to, że bardzo Polaków lubi – był autorem poprawki gwarantującej nam wjazd do USA bez wiz na specjalne okazje takie jak ślub. Poprawka nie przeszła, ale Santorum chciał dobrze. W końcu wie, że z Polakami lepiej nie zadzierać.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...