Dlaczego konserwatyści nie lubią homoseksualistów?

Dodano:
Jan Filip Libicki zwierzył się Onetowi ze swoich poglądów na homoseksualizm. Senator PO stwierdza m.in. że: „homoseksualizm to realizowanie swojej seksualności niezgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy. Naturalny porządek rzeczy prowadzi bowiem do tego, że w swojej istocie akt seksualny prowadzi do prokreacji”.
Niezgodność czegokolwiek z naturalnym porządkiem to mocny zarzut i należy się niezgodności z naturalnym porządkiem wystrzegać - co do tego chyba nikt nie ma większych wątpliwości. Naturalny porządek to poważna sprawa. Został dawno temu ustanowiony i biada temu, kto rękę nań podniesie, ręka taka podniesiona może bowiem uschnąć, albo zostać odcięta. Staniem na straży naturalnego porządku od dawien dawna zajmują się konserwatyści. Boją się, zapewne słusznie, że jak ktoś przeciwko naturalnemu porządkowi wystąpi, to ogień piekielny wypali naszą cywilizację (a w najlepszym wypadku co drugi euroobywatel będzie miał na imię Mohamed).

Warto jednak byłoby się zastanowić, dlaczego naturalny porządek przez konserwatystów jest tak silnie utożsamiany z orientacją seksualną. Przy czym konserwatyści łączą naturę z heteroseksualnością zupełnie niesłusznie, bo zachowania homoseksualne przejawia bardzo wiele innych gatunków zwierząt. Mniejsza jednak o to - konserwatyści rzadko sięgają do literatury popularnonaukowej. Ich interesuje Platon – po nim niewiele już ciekawego, z ich punktu widzenia, napisano.

- Akt homoseksualny nie prowadzi do prokreacji. Dlatego homoseksualizm można uznać za pewne wynaturzenie – bystro zauważa Libicki. Muszę jednak senatora Libickiego zmartwić. Większość aktów seksualnych w naszym zepsutym świecie nie prowadzi do prokreacji. Czy oznacza to, że wszyscy występujemy przeciwko naturalnemu porządkowi? Zapewne tak. I jaką nam cenę przyjdzie za to zapłacić? (oczywiście poza ogniem piekielnym i Mohamedami za każdym rogiem). No i czy jeśli akurat zamiast prokreacji zajmujemy się, dajmy na to, czytaniem wczesnego Platona, to czy również występujemy przeciwko naturalnemu porządkowi? Wszak wtedy występujemy przeciwko naturalnemu porządkowi podwójnie: po pierwsze czytając nie prokreujemy, a po drugie czytanie również nie jest zgodne z naturalnym porządkiem. Dlaczego? Rzućmy okiem na świat zwierząt - z tego co wiem, żaden gatunek nie wymyślił pisma. Idźmy dalej. Czy zgodne z naturalnym porządkiem jest rozprawianie o moralnych aspektach homoseksualizmu przy lampce wina? Czy lampka wina należy do naturalnego porządku? Bo wino w pewnym sensie do tego porządku należy - bodajże koczkodanom zdarza się chlać sfermentowany płyn z kich zmarłych zwierząt. A może to chodziło o kokosy? Słonie upijają się sfermentowanymi owocami. A może chodzi o kichy? Mniejsza – wino jakoś można w zgodzie z naturą ocalić.

Idźmy jednak dalej. Czy z naturalnym porządkiem zgodne jest korzystanie z chusteczek do nosa? Albo z pisuarów? Być może konserwatyści powinni rozszerzyć poszukiwania aktywności niezgodnych z prawami naturalnymi. Platon, kieliszki, chusteczki do nosa, pisuary. No i cała nie-prokreacja.

Konserwatyzm zatoczył koło. Od potępiania darwinizmu do doszli do darwinizmu ordynarnego (na marginesie: Darwin nie był społecznym darwinistą). Niegdyś pomysły biologów burzyły wzniosłość koncepcji człowieczeństwa - dzisiaj akty niezgodne z konserwatywnymi przekonaniami są „nienaturalne”, przy czym na szczycie naturalnego porządku stoi „prokreacja”, postrzegana jako najważniejszy powód istnienia. Mówiąc wprost: konserwatyści to samolubne geny.

A wszystko to oczywiście wielka maskarada. Te „prawa naturalne”, te „siły życia”, te „nawet pieski wiedzą jak to robić”. Chodzi głównie o uzasadnienie środowiskowej estetyki. No bo czy jakiś konserwatysta zgodzi się z twierdzeniem, że „wbrew naturalnemu porządkowi” jest stosunek osób bezpłodnych, który - w dość oczywisty sposób - nie prowadzi do prokreacji? Często nawet naprotechnologia nie pomoże. Ale nie o to przeca chodzi. Tak naprawdę chodzi bowiem wyłącznie o estetyczną odrazę konserwatysty na myśl o dwóch panach w łóżku. („niech oni to sobie robią, ale w domu”). I znaczna część robi to w domu – tak samo jak heteroseksualiści. Problemem jest jednak konserwatywna wyobraźnia, której wystarczy informacja o, tym że ktoś jest gejem i już taki poinformowany konserwatysta widzi to, co się w domu geja dzieje. Taki dom nagle wylega na ulicę, jest wywrócony na lewą stronę, jak spodnie, które się wrzuca do pralki. „Chociaż na lesbijki to można popatrzeć” - i często dla konserwatysty nie jest to już niezgodne z naturalnym porządkiem. No to jak to jest, panie Węgrzyn?
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...