Polacy, do broni!

Dodano:
Zliberalizowanie prawa do posiadania broni, to problem, który od lat pojawia się w polskiej debacie publicznej. Zwolennicy prawa do powszechnego uzbrojenia Polaków twierdzą, że poszerzenie dostępu do broni znacząco przyczyni się do zmniejszenia przestępczości. Przeciwnicy ripostują, że zmiana prawa w tym kierunku doprowadzi raczej do krwawych jatek na ulicach miast. Prawda – jak zwykle – leży pośrodku.
Na początek warto zaznaczyć, że w Polsce prawo do posiadania broni – a jakże – istnieje. Reguluje je ustawa o broni i amunicji z 1999 roku. Zgodnie z jej zapisami broń posiadać może osoba pełnoletnia, zdrowa psychicznie, nieuzależniona i niekarana. Wydawałoby się więc, że prawo to w sposób dostateczny ogranicza możliwość legalnego posiadania broni przez osoby, które posiadać jej nie powinny i jednocześnie dość szeroko dopuszcza jej nabycie przez całą resztę społeczeństwa.

Jest jednak inaczej – bo teoria sobie, a praktyka sobie. Diabeł tkwi bowiem w szczegółach – osoba starająca się o prawo do noszenia broni musi bowiem przekonująco udowodnić, że nie użyje broni w celu „niezgodnym z interesem bezpieczeństwa”. Ten niewinny z pozoru przepis – jakże ogólny – daje niemal niekończące się pole do interpretacji, dzięki czemu - zamiast przesłanek prawnych - o przyznaniu prawa do posiadania broni zdecydowanie za często decyduje arbitralna decyzja jakiegoś komendanta wojewódzkiego policji.

Broń służy to zabijania – to jasne. Może nas jednak również – właśnie ze względu na swoje przeznaczenie – ochronić przed potencjalnymi napastnikami. Zgodnie ze statystykami z USA w dziewięciu na dziesięć przypadków wyciągnięcie broni przez potencjalną ofiarę zapobiega przestępstwu. Aż chciałoby się zakrzyknąć – pięknie, przenieśmy ich prawo do Polski! I tu właśnie pojawia się pułapka.

Bezrefleksyjne kalkowanie pewnych rozwiązań, które sprawdziły się w jakimś państwie (mającym pewne uwarunkowania kulturowe, historyczne, mentalne etc.) w przypadku innego mogą okazać się czystą paranoją. Ileż to razy słyszeliśmy już o drugiej Japonii, Irlandii, Hiszpanii, Budapeszcie czy – w przypadku pozwoleń na broń – drugich Stanach Zjednoczonych nad Wisłą. I co? I Polska zawsze na końcu okazywała się Polską.

Właśnie dlatego polski ustawodawca powinien wypracować własną - przede wszystkim bezpieczną - drogę do liberalizacji prawa posiadania broni przez zwykłych obywateli. A powinien się tym zajmować, ponieważ irracjonalne jest utrzymywanie sytuacji w której broń mogą nosić myśliwi, których celem jest zabijanie zwierząt, a jednocześnie nie mogą jej posiadać osoby chcące chronić siebie i swoje rodziny w przypadku zagrożenia.

Jak do takiej liberalizacji Polaków przekonać? odpowiedź nie jest aż tak trudna jakby mogło się niektórym wydawać. Najważniejsza jest edukacja i szkolenie. Edukacja - bo już bardzo młodzi obywatele powinni dowiadywać się czym jest broń, w jakim celu jest używana i do czego jej nieodpowiedzialne wykorzystanie może doprowadzić. Szkolenie - bo samo posiadanie broni problemu nie rozwiąże, trzeba jeszcze umieć się nią posłużyć, by – przypadkiem – nie zrobić krzywdy sobie czy bliskim.

Trzeba też pamiętać o pewnych niezbędnych ograniczeniach. Zdrowie psychiczne, niekaralność i odpowiedni wiek, to dość oczywiste warunki, które obywatel chcący zakupić broń powinien spełniać. Uwarunkowania kulturowe i mentalne Polaków – fakt, że dla znakomitej części społeczeństwa posiadanie broni było nieosiągalne przez około 200 lat (z wyjątkiem krótkiego okresu II Rzeczpospolitej) - skłaniają również do stopniowej liberalizacji przepisów o posiadaniu broni.

Ale opracowanie sposobu w jaki te zmiany można wprowadzać, to już zadanie dla ekspertów i ustawodawcy. Najważniejsze, by zrobić to w taki sposób, byśmy o tragediach takich jak ta w Denver czy na wyspie Utoya, w Polsce słyszeć nie musieli.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...