Odziedziczyła trotyl i pociski. To i tak nie najgorzej...

Dodano:
Niezły arsenał zostawił w spadku żonie pewien mieszkaniec Bielska Białej. Kobieta dopiero po śmierci męża odkryła, że żyła na bombie. O znalezionej amunicji i trotylu zawiadomiła dzielnicowego. Za chwilę miała na głowie armię policjantów.
Za sprawą dzielnicowego na posesję kobiety zjechali pirotechnicy i antyterroryści z Katowic, pogotowie gazowe i energetyczne. Odcięto prąd i gaz, a mieszkańców ewakuowano. Następnie przystąpiono do oględzin arsenału.

Policjanci naliczyli 1215 sztuk różnej amunicji, cztery kostki trotylu po 200 gramów każda, korpus granatu F-1 i inne wybuchowe akcesoria.

Teraz sprawdzają, skąd zmarły miał to wszystko. Wiadomo, że był myśliwym.

Bywa, że spadkobiercy dziedziczą większe arsenały.

Dwa lata temu pewien mężczyzna odziedziczył po przyjacielu mieszkanie w Chorzowie. Gdy je oglądał, natknął się na kolekcję broni. W sumie było tam: 25 pistoletów i rewolwerów, pięć strzelb, kusza, 260 sztuk amunicji oraz sześć szabli i inna broń biała.

O tym, że jest uzbrojona, kobieta, która odziedziczyła dom w Ogrodzieńcu na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej dowiedziała się po włamaniu. Policjanci zajrzeli za szafę. Znaleźli tam dwa karabiny, z których jeden był naładowany, gotowy do strzału. Zapas amunicji też był.

Bardziej kłopotliwy okazał się spadek, który odziedziczyła po mężu 82-letnia mieszkanka Sokolników w woj. łódzkim. Spadek był kłopotliwy głównie dlatego, że seniorka nie zgłosiła sama, że ma nielegalną broń. Ktoś doniósł na nią na policję. Funkcjonariusze znaleźli u niej: dwa karabiny Mosin, karabin Mauser, dubeltówkę, a także współczesny rewolwer gazowy. Co gorsza, w domu było 60 obrazów o nieudokumentowanym pochodzeniu, w tym trzy skradzione z muzeów. Spadkobierczynię tłumaczył jej zaawansowany wiek.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...