Stopy niezgody

Dodano:
Kim Ki-duk wygrał festiwal w Wenecji świetnym filmem "Pieta". Przypomniał, że jest jednym z najciekawszych artystów azjatyckich, wrócił do kina po latach przerwy, Ale wrócił już do innego świata.
W jednym z wiodących polskich tabloidów, w dziale "Kultura" (nazwanym tam "Gwiazdy, plotki") pojawiła się informacja, że koreański reżyser wyszedł na wenecki czerwony dywan z brudnymi nogami. "Wielka wpadka" – komentuje dziennikarz.

O reżyserze pisze jako o "Kim Ki-duku II". Skąd rzymska dwójka? Prawdopodobnie z bazy IMDB, która dla odróżnienia numeruje ludzi o tych samych nazwiskach. Dalej można było przeczytać, że w Wenecji Kim Ki-duk zaprezentował swój najnowszy film "Arirang". Wystarczyło zerknąć na stronę Mostry, by wyczytać, że Koreańczyk pokazywał "Pietę". Z dokumentem "Arirang" był półtora roku temu w Cannes.

Pod materiałem o "wpadce w Wenecji" nie brakuje komentarzy czytelników odnośnie higieny stóp artysty. Autor jednego z nich ostrzega autora przed chorobami, do których mogą doprowadzić otwarte rany na piętach. Nie brakuje też sugestii, że Kim Ki-duk specjalnie "ucharakteryzował" swoje stopy, aby ściągnąć na siebie uwagę mediów.

Problem w tym, że Kim Ki-duk nie musi ściągać uwagi mediów brudnymi stopami. To niezwykły artysta, który zrobił 18 pełnometrażowych filmów. Niemal wszystkie trafiały na festiwale w Cannes, Wenecji, Berlinie. W tym roku jego "Pieta" zdobyła dla Korei pierwszego w historii Złotego Lwa.

A stopy? Rzeczywiście są popękane. To ślad po dwóch latach spędzonych w potwornie ciężkich warunkach, na odludziu, w chacie bez wody, elektryczności, gazu. Po okresie samotności, na którą skazał się pogrążony w dzikiej depresji artysta, kiedy nie wytrzymał presji, tempa i świadomości, że na planie jego filmu doszło do poważnego wypadku. - Cieszę się, że porzuciłem swój azyl – mówił mi artysta w Wenecji. – Nie czuję się jeszcze pewny siebie, nie jestem całkiem wyleczony. Ale wracam do kina i wychodzę do ludzi - dodał.

Dziennikarz tabloidu zauważył, że Kim Ki-duk "wychodzi do ludzi" z popękanymi piętami. A gdyby tak oderwać oczy od ziemi i spojrzeć wyżej? I dostrzec, że ten facet w kapocie i niechlujnych szarawarach ma coś ważnego do powiedzenia o świecie? Na szczęście Michael Mann i jego jury nie miało co do tego wątpliwości.

Więcej o Kim Ki-duku w najnowszym (38/2012) numerze tygodnika "Wprost".
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...