Po orbitach

Dodano:
Na wrota do nowych światów trafiamy mimochodem. Wielkie przełomy cywilizacyjne są często szczęśliwą mutacją.
Koncepcja oplatającej Ziemię sieci komunikacyjnej z dostępem do bazy danych w każdym domu była znana już w informatycznym mezozoiku. W czasach, gdy wszystkie komputery świata – archaiczne lampowe monstra o wydajności mniejszej niż procesorów, dzięki którym dzisiejszy pluszowy miś kiwa łapką – można było policzyć na palcach. A jednak nikt nie stworzył internetu intencjonalnie. Wypączkował z wojskowego ARPANET, którego celem było zapewnienie łączności w łańcuchu dowodzenia nawet w przypadku dużych zniszczeń infrastruktury spowodowanych użyciem broni nuklearnej.

Autorzy SF przewidzieli także powstanie osobistych komunikatorów przesyłających dane i obrazy z kamery. Ale i w tym przypadku, mimo powszechnej znajomości idei urządzenia, nikt nie zbudował ich od podstaw. Zaistniały w wyniku ewolucji telefonu. Czym jeszcze zaskoczy nas smartfon? W co się przepoczwarzy?

Odpowiedzi na te pytania szukałem w Berlinie na zorganizowanej przez Qualcomm konferencji z udziałem twórców oprogramowania wymagającego dużej mocy obliczeniowej. Takiego, z jakiego będziemy korzystać jutro. Qualcomm jest Intelem na rynku urządzeń przenośnych. Jego układy Snapdragon napędzają najlepsze smartfony, jak Samsung Galaxy S III. Wspieranie ambitnych programistów jest w interesie tej firmy; w końcu po co komu wielordzeniowy procesor w telefonie, z którego tylko się dzwoni i wysyła e-maile.

Widziałem w Berlinie bardzo barwną przyszłość. Dominowały koncepcje rozwijające ideę rozszerzonej rzeczywistości. Proszę sobie wyobrazić algorytmy zdolne zidentyfikować postrzegany przez kamerę obraz, dzięki porównaniu ze wzorcem zapisanym w sieci. Widzimy w sklepie fajne trampki i chcemy wiedzieć, czy są też w innych kolorach, jakie zbierają opinie? Kierujemy w ich stronę oko kamery i voilà! – już po chwili ekran wyświetla żądane dane. I nie jest do tego potrzebny QR Code, widoczny choćby na okładce „Wprost”. Wszystko się dzieje ot tak, po prostu.

A gdy skierujemy obiektyw na obcego człowieka? Czy to kolejne wrota w inny, tym razem przerażający świat, które otworzymy mimochodem? Postęp ma dwa oblicza.

Cały artykuł Olafa Szewczyka czytaj w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...