Ponad 22 promile za kierownicą. Możliwe?

Dodano:
Aż 22,3 promila alkoholu we krwi miał kierowca forda fiesty, który zderzył się czołowo z tirem pod Ostrołęką – informuje portal eOstrołęka. Czyżby nowy rekord Polski w pijaństwie? Sprawdziłem.
Do wypadku w Dobrołęce pod Ostrołęką doszło 31 maja. Ford fiesta zderzył się czołowo z tirem. Samochód osobowy został kompletnie zmiażdżony. Tir wywrócił się na bok. Kierowca osobówki zginął na miejscu.

Teraz do lokalnego portalu dotarła elektryzująca wiadomość, że kierowca osobówki miał 22,3 promila. Wynik powyżej 20 promili potwierdził rzecznik ostrołęckiej policji. Powiedział przy tym ciekawą rzecz - mianowicie, że krew była pobierana z rany i mogło dojść do jej zanieczyszczenia. No i tu przestałem cokolwiek rozumieć.

Sprawdziłem, jak wyglądają procedury jeśli chodzi o badania krwi ofiar wypadków. Zadzwoniłem do ratowników medycznych, czyli osób, które z wypadkami drogowymi mają chyba najczęściej do czynienia.

Procedura pobierania krwi do badania na obecność alkoholu czy narkotyków wygląda tak: badanie odbywa się zawsze w szpitalu. Policjanci przyjeżdżają tam ze specjalnym pudełkiem z dwiema fiolkami. Są numerowane, i wydawane przez dyżurnego jednostki do zbadania konkretnego człowieka. Krew, w obecności policjantów, pobiera pielęgniarka lub ratownik medyczny. Jedna fiolka jedzie do badania, druga jest zabezpieczana, jako dowód procesowy. Na protokole podpisują się policjanci, osoba pobierająca krew i osoba badana (w praktyce często tego odmawia).

W przypadku osoby zmarłej nie bada się krwi, bo ona już nie krąży. Bada się wycinki organów m.in. wątroby i nerek. Z nich można się dowiedzieć, jakie substancje i w jakiej ilości krążyły po organizmie przed śmiercią ofiary.

Obaj doświadczeni ratownicy stanowczo twierdzą, że nigdy nie pobiera się krwi do badania na miejscu wypadku. Nigdy też nie pobiera się jej z rany. Dlaczego? Bo krew z rany właściwie musi być zanieczyszczona. Może tam być chociażby krew innej ofiary wypadku. Nie wiadomo w ogóle, co by się wtedy badało.

Wynik kierowcy, który zginął pod Ostrołęką należy więc włożyć miedzy bajki.

Czy jest w ogóle możliwe, że człowiek będzie miał ponad 22 promile alkoholu we krwi i przeżyje? Tak, ale nie za kierownicą. Taki wynik i nawet sporo wyższy mogą uzyskać pacjenci na oddziałach toksykologicznych. Zatrutym alkoholem metylowym podaje się dożylnie alkohol etylowy. A to dlatego, że ten etylowy jest chętniej wchłaniany przez organizm. Dzięki temu jest szansa, że metylowy zostanie wydalony, nie uszkadzając organów.

Obaj ratownicy zgodnie twierdzą, że maksymalny możliwy wynik uzyskany przez picie alkoholu to 12 promili. 12,3 promila miał mężczyzna, który w 2009 roku został potrącony przez samochód pod Skierniewicami. Pierwszego dnia nie był w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie. Następnego dnia przypomniał sobie jak się nazywa i mniej więcej gdzie mieszka.

11 promili miał 60-latek, który trafił w 2011 roku do szpitala w Łodzi. Niestety nie przeżył. Pił nie alkohol etylowy, ale glikol.

10,24 promila miał bezdomny znaleziony w styczniu 2011 roku na dworcu w Cieszynie. Leżał częściowo rozebrany przy minus 10 stopniach. Przeżył.

Za najbardziej pijanego Polaka uznawany jest kierowca, który 1995 roku spowodował wypadek pod Wrocławiem. Miał 14,8 promila. Zmarł po kilkunastu dniach, ale w wyniku odniesionych obrażeń. Badanie powtarzano aż pięciokrotnie. Niektóry podważają wiarygodność tego wyniku, bo ponoć była wadliwa partia probówek, w których w tajemniczy sposób zwiększała się zawartość alkoholu we krwi.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...