Jak Gronkiewicz-Waltz łupi kierowców

Dodano:
Stołeczna straż miejska od dawna robi skok na kasę. Od dawna na chama kasują kogo popadnie za parkowanie (niektórzy mają stałą robotę na z góry wyznaczonych odcinkach). Teraz będą nabijać miejską kasę naszymi pieniędzmi wyłudzonymi za przekraczanie prędkości.
Nowoczesne radary w siedmiu lokalizacjach (koszt - prawie 2 miliony zł) już biją rekordy. W tydzień zrobiły 4000 zdjęć. Dlaczego tak mało? Czy nie można więcej? Okazuje się, że można.

Postawienie kolejnego superradaru na Wisłostradzie to już kuriozum. Tam dopiero będą żniwa - zacierają ręce warszawscy stachanowcy. Przed radarem znaki ograniczają prędkość do 30 km/godz - tymczasem na Wisłostradzie obowiązuje prędkość dozwolona 80 km/h. Co robią kierowcy, którzy widzą informacje o radarze? Gwałtownie hamują. To nawyk, czynność odruchowa. Co więcej, jak czytam w „Gazecie Stołecznej”, trudno jest wyhamować przed radarem do dozwolonych 30 km/h. Gadanie o poprawianiu bezpieczeństwa na drogach za pomocą fotoradarów to „pieprzenie o Szopenie”. Kasa misiu, kasa. To się liczy naprawdę. Zresztą kto w Warszawie jeździ z dozwoloną prędkością 50 kilometrów na godzinę (jeśli nie stoi w korku rzecz jasna)?

I dygresja na koniec. To dziadostwo nie byłoby tak bezkarne bez przyzwolenia politycznego. Bo to nie straż miejska pozwala na budowanie osiedli i centrów biurowych bez miejsc parkingowych. I to nie straż miejska ma kasę na fotoradary. Miastem rządzi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Niestety wybory samorządowe dopiero za dwa lata. A osobom, które wybierają się do Warszawy samochodem gorąco to odradzam -  bo was złupią, jak nas, poborcy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...