Frasyniuk przegiął

Dodano:
Stwierdzenie Władysława Frasyniuka, że brak internowania Jarosława Kaczyńskiego w grudniu 1981 musi dowodzić, iż obecny lider PiS podpisał deklarację lojalności wobec władz PRL, ma cechy oszczerstwa. Tym bardziej, że sprawa ewentualnej lojalki była przed laty przedmiotem procesu sądowego, wygranego przez Jarosława Kaczyńskiego.
Oczywiście w tym wszystkim nie bez winy jest sam Kaczyński. Stwierdzenie, że jego wypuszczenie w grudniu 1981 przez SB było dla niego „niemiłym zaskoczeniem” to słowa nie do końca fortunne. Kaczyński zrobiłby lepiej, gdyby milczał na ten temat, tak jak robi to również nieinternowany Donald Tusk. Brak internowania Kaczyńskiego znaczył tylko tyle, że SB oceniała jego zaangażowanie jako niezbyt zagrażające systemowi. Powinien to otwarcie przyznać, a nie przekonywać, jakim to mało ważnym działaczem podziemia był Tusk. Zresztą w ujawnionej kilka lat temu notatce z grudniowej rozmowy z Jarosławem SB-ek pisał, iż obecny prezes PiS w „Solidarności” znaczy znacznie mniej niż brat Lech.

Tym niemniej Władysław Frasyniuk zdecydowanie przesadził. Trudno w jego stwierdzeniu nie dopatrywać się współczesnego kontekstu, związanego z toczącą się walką polityczną. Frasyniuk powinien przecież wiedzieć, że wypuszczenie po „rozmowie ostrzegawczej” w grudniu 1981 roku dotyczyło wielu działaczy i nie musiało się wiązać z podpisaniem lojalki. Tak samo wypuszczony został np. Jerzy Buzek, co umożliwiło mu potem zaangażowanie się w działalność podziemną na Górnym Śląsku.

Frasyniuk znany jest tego, że lubi walić prosto z mostu. Powinien jednak czasem pamiętać, że legenda jednego z najbardziej bohaterskich działaczy „Solidarności” jednak zobowiązuje.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...