Czy warto być Francuzem?

Dodano:
W liście otwartym do Jean-Marc Ayrault, opublikowanym przez "Journal du Dimanche" Gérard Depardieu, który czuje się "obrażony" przez premiera Francji zapowiedział, że "oddaje swój francuski paszport i ubezpieczenie społeczne". Premier nazwał wtedy „żałosnym” jego wyjazd do Belgii. Wkrótce potem Depardieu został Rosjaninem.
"Żałosne - powiedziałeś. Żałosne? To właśnie jest żałosne" - pisze aktor na początku swego listu. I dalej: "…wyjeżdżam. W 2012 roku zapłaciłem 85 proc. podatku od moich dochodów. Nie zabiłem nikogo. Przez 45 lat dałem Francji 145 milionów euro podatku. Nie proszę, aby mój wyjazd był akceptowany, ale bym mógł przynajmniej być szanowany! Nikt, kto opuścił Francję nie został obrażony tak jak ja" - napisał. Na koniec dodał: "Kim jesteś, żeby mnie oceniać, panie Ayrault?". "Pomimo moich ekscesów, mojego apetytu i mojej wielkiej miłości do życia, jestem wolny, proszę Pana" - pisze aktor w liście do premiera. Jego przyjaciel i kompan filmowy Christian Clavier tymczasem emigruje do Anglii - także z powodu nowego prawa podatkowego, które zapowiedział François Hollande jeszcze w kampanii prezydenckiej.

We Francji nie chcą płacić podatków także inni bogaci aktorzy: Emmanuelle Béart, Alain Delon, José Garcia, a także słynny pisarz Eric Emmanuel Schmit. Nie kwapi się do tego Zinedine Zidane, a także producent Dany Boon. Lista jest długa, bo dotyczy przemysłowców, kreatorów mody, artystów.

Tymczasem tygodnik „Marianne”, jak przystało na najbardziej patriotyczny tytuł nad Sekwaną, opublikował powody, dla których Francuzi nadal powinni być „Francuzami”. Pisze tak: ”…martwimy się o Ciebie, wiedzieliśmy, że jesteś w depresji. Ale przyjacielu, zastanów się przez chwilę! Wyjechać, wyemigrować na drugi koniec świata? To będzie przecież koniec Twoich dni...”

Słowa te kieruje „Marianne” do potencjalnych emigrantów. Dalej czytamy: „…świat Cię zna, ale Ty nie znasz świata. Paryż, bulwary, będziesz po nich płakał. Zapach metra… Znam Cię, długo nie wytrzymasz. Nie wierzę w to, co o Tobie gadają, w ani jedno słowo. To wszystko wymysły z zazdrości. Zapłacisz te podatki, tak jak zawsze to robiłeś. Proszę, zapewnij, obiecaj! Zrobiłeś dużo dla Francji, ale pamiętaj, że Francja zrobiła także dużo dla Ciebie”.

A oto najważniejsze powody, dla których warto być Francuzem (wymienia je „Marianne”):

Tak zwany „French kiss”: bo co jest szczególnego we francuskim pocałunku? Że jest zawsze owocem miłości, że zdarza się tylko na moście i dzięki niemu nic innego się nie liczy. Świat przestaje istnieć. Jak u Doisneau. To nie jest pocałunek Judasza, jaki daje Depardieu. To raczej ten z Rodina, w paryskim muzeum.

Bo sam Claude Lanzmann, autor „Shoah”, powiedział, że należy zatrzymać paszport francuski i na nowo pokochać Francję. A było to tuż po jego odkryciu „Réflexions sur la question juive” Jean Paul Sartre’a w 1946 roku. To książka, która pomogła mu oddychać we Francji na nowo, zaakceptować uśmiechy Francuzów i samemu się uśmiechać.

Bo sekularyzm uwalnia nas od ciemności! Świeckość jest nie tylko zasadą. Jest sztuką życia, potwierdzaną od samego urodzenia. We francuskim akcie stanu cywilnego nie ma żadnej wzmianki o religii. Religia nie może być narzucona dzieciom, jej nauczanie nie jest obowiązkowe. Szkoły państwowe, świeckie i bezpłatne są wolne od wierzeń i tradycji rodzinnych. Taki jest cel! Każdy może wybrać swoją wiarę, albowiem ma wolność myślenia. Tak jak cała Francja jest wolna od wszelkich, religijnych ograniczeń.

Bo nigdzie tak nie czuć serów. Czy próbowaliście kiedyś w Tokio zjeść Maroilles, ser wyrabiany w la Thiérache? Nie ma nic straszniejszego od polskiego camemberta lub austriackiego münstera. To tak, jakby odtworzyć Taj Mahal w Bawarii. Tylko we Francji smakują sery, bo one tylko tu pachną. Gdzie indziej - śmierdzą. Taki niuans.

Francja jest republiką, francuski podatnik nie płaci na żadne wydatki rodziny królewskiej, tak jak w Belgii, w Luksemburgu, w Hiszpanii, w Anglii, w Holandii czy w Szwecji. Na szczęście pozbyliśmy się tego zbędnego bagażu podczas Rewolucji.

Bo wino jest lepsze tutaj niż woda. Wszędzie na świecie są dobre wina. Francuskie wina są także dostępne w wielu miejscach na kuli ziemskiej. Ale idealnie chłodne chablis, sączone w jednej z dzielnic Paryża lub kieliszek cassis rosé fruité, patrząc leniwie na Cap Canaille - tak tego smaku nigdzie się nie odnajdzie.

Zamorskie terytoria francuskie to nie tylko plaże, słońce i punch. To również poeci jak Aimé Césaire, to część naszych kolonialnych wyrzutów sumienia. To także dżungla w Gujanie, śnieg w Saint-Pierre-et-Miquelon i cudne fale na Tahiti. To my. To Francja. To Gauguin w Atuonie i Matisse w Papetee.

Bo w Paryżu zawsze się coś świętuje. Nie ma paryskiej dzielnicy bez cudowności. Od Lillas po Clichy. Każdego roku 28 milionów turystów przyjeżdża do Paryża po to, aby połazić jego uliczkami. Wpadają do muzeów, do sklepów, do kawiarń. To prawda, że dzisiejszy Paryż jest trochę inny od tego, opisywanego przez Hemingwaya - ale, czy to coś zmienia? Posłuchaj Gainsburga, może on Ci podpowie…

Bo to my, Francuzi stworzyliśmy bagietkę. I nie chodzi tylko o to, aby chwalić się naszymi piekarzami, którzy robią najlepsze bagietki pod słońcem. Trzeba również przyznać, że kawałek chrupkiego chleba posmarowanym świeżym masłem na tarasie Balto w La Garenne-Colombes jest równie wielkim przeżyciem, co przejażdżka gondolą po Canal Grande. Albo i większym.

„Proszę więc, przyjacielu, pomyśl o tym, co zostawiasz i nie opuszczaj mnie. Twoja Francja” - apeluje „Marianne”. Czy ktoś posłucha?
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...