Yes, yes, yes, czyli spełniony

Dodano:
Premier Donald Tusk wraca do kraju po unijnej batalii budżetowej jako zwycięzca. Odniósł realny sukces polityczny, który może teraz przekuć w wielki sukces PR. To po cichu przyznają nawet jego oponenci.
Oczywiście do beczki miodu dodają łyżkę dziegciu. Że szału nie ma, że diabeł tkwi w szczegółach… Jednak jeśli uda się utrzymać unijny budżet w kształcie wynegocjowanym w Brukseli (prawie 106 mld euro dla Polski), to szef rządu i jego zaplecze mogą otwierać szampana. Do Polski popłynie zapowiedziany przez Platformę Obywatelską w wyborach strumień pieniędzy – choć trzeba się będzie jeszcze napracować, żeby dobrze z nich skorzystać.

Ten strumień może też na nowo ponieść Tuska politycznie, zarówno wewnątrz własnej partii, jak i w wyborach. Tym bardziej że te europejskie już w przyszłym roku. Premier zyskał zaś argument, że jest skuteczny na europejskich salonach. Na dodatek dogonił trendy, bo przebieg szczytu relacjonował emocjonalnymi wpisami na Twitterze. "Yes, yes, yes” – pożyczone od Kazimierza Marcinkiewicza, ale w sam raz na 140 znaków.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...