Zabezpieczenie powództwa, czyli idealny instrument do wykańczania konkurencji

Dodano:
Sąd zakazał tygodnikowi "W Sieci" ukazywania się pod tym tytułem. Zrobił to w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa, na życzenie wydawcy "Rzeczpospolitej" Grzegorza Hajdarowicza, któremu rzekomo twórcy "W Sieci" mieli ukraść tytuł.
Niezależnie od oceny linii politycznej "W Sieci", którą można podzielać lub nie, decyzja sądu musi budzić zaniepokojenie. Wszystko wskazuje bowiem na to, że podjęta została bez wnikliwego rozpoznania sprawy.

Sąd najwyraźniej nie zwrócił uwagi na fakt, że o kradzieży nazwy można mówić wtedy, gdy jakiś nieznany wydawca czy producent stara się "podczepić" pod znana markę, usiłując zbić kapitał na jej sławie. Na przykład przez wypuszczenie na rynek produktu o nazwie łudząco podobnej.

Tym razem mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. To tygodnik "W Sieci", choć wychodzi niedługo, zdobył sobie uznaną pozycję na rynku tygodników i utrzymuje całkiem przyzwoity poziom sprzedaży. Natomiast o portalu Hajdarowicza "W Sieci Opinii", wobec którego tygodnik "W Sieci" miał być plagiatem, mało kto słyszał. A już na pewno czytelnicy "W Sieci" nie kupowali tygodnika właśnie dlatego, że kojarzył im się z portalem Hajdarowicza. Jeżeli już ktokolwiek mógł skorzystać na podobieństwie nazw, to raczej portal wydawcy "Rzeczpospolitej".

Sąd najwyraźniej nie wziął też pod uwagę, że Grzegorz Hajdarowicz jest bezpośrednio zainteresowany upadkiem tygodnika "W Sieci". Jest on bowiem konkurencją dla wydawanego przez niego "Uważam Rze". W którym zresztą twórcy "W Sieci" wcześniej pracowali i który stracił wielu czytelników na rzecz tego ostatniego tytułu. Ale raczej nie dlatego, że przypominał nazwą portal Grzegorza Hajdarowicza.

Oczywiście, można zrozumieć, że sprawa jest z punktu widzenia prawnego złożona i wymaga dokładnego rozpatrzenia. Tym niemniej jednak sędzia nie powinien sięgać po tak kontrowersyjną decyzję jak wydanie natychmiastowego zakazu ukazywania się "W Sieci". Na tak trudnym rynku jak rynek prasowy może to oznaczać wyrok śmierci dla czasopisma. I tak naprawdę jest wydaniem wyroku przez ostatecznym rozpatrzeniem sprawy. Bo nawet jak wydawcy "W Sieci" wygrają za kilka lat proces, reaktywowanie pisma może już im się nie udać. Kto im wtedy zapłaci odszkodowanie? Pan sędzia z własnej kieszeni?
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...