Na cyprysowo

Dodano:
"Hip-hop musi przybierać różne formy, być wciąż różny. Nie można robić tego samego w kółko, bo potęguję to tylko nudę...".
Pamiętam te słowa doskonale - stały się memento mojej całej późniejszej działalności zawodowej. Wypowiedział je podczas sympatycznej pogawędki w living roomie jednego z londyńskich hoteli B-Real - lider będącej wówczas u szczytu sławy kalifornijskiej formacji Cypress Hill. W roku 1998 przyjechaliśmy do Anglii z Bartkiem Winczewskim (pozdro Bro!) zrobić wywiad z megagwiazdą. Cypress Hill - miliony sprzedanych płyt, hity, które rozgrzewały hip-hopowe kluby na całym świecie do czerwoności, koneserzy zioła walczący o jego legalizację - słowem l e g e n d a!. Także w Polsce grupa była otoczona prawdziwym kultem - "Insane in the brain" czy "I Aint Goin' Out Like That" były w obowiązkowym zestawie każdego hip-hopowego melanżu. Pamiętam, że byłem strasznie zaskoczony elokwencją, przyjaznym nastawieniem, profesjonalizmem całej ekipy C.H. Jako rednacz. "Klanu" często spotykałem się z gwiazdkami polskiej sceny hh i wyglądało to zgoła odmiennie. B-Real i spółka prezentowali luz, humor, bezpretensjonalność ale też kiedy trzeba precyzyjność i pryncypialność (swoisty wykład na temat NORML-u czy wiary w Boga).

Przede wszystkim zaś zaprezentowali niebywałą formę na swoim energetycznym koncercie w klubie Astoria. Oglądając ten występ zobaczyłem ile dzieli hip-hop polski i amerykański. To było prawdziwe rapowe pandemonium. Ciągły ruch na scenie, kontakt z publiką, próbowanie skrętów rzucanych przez fanów, świetne nagłośnienie...Mount Everest tego, czego oczekiwałem lecąc do Londynu.

Minęło 15 lat. Szmat czasu. Gdy szedłem na Stadion Narodowy w niedzielę przed oczami pojawiały się klatka po klatce reminiscencje z Londynu. Trochę się pozmieniało - wtedy szalałem pod sceną w bluzie z kapturem spocony i podeptany, teraz w stadionowej strefie Vip, popijając whisky z lodem wspominałem szaleństwa londyńskiej nocy. Na szczęście nie zmienili się bohaterowie tej opowieści (no, może są trochę grubsi - ale kto nie jest???:)) Gdy weszli na scenę, rzuciłem w kąt szklankę, wtopiłem w publiczność i całkowicie poddałem ulubionym bitom. "Throw your set in the air, Wave it around like you just don't care...".
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...