Nastolatki – w filmie i na ulicy

Dodano:
Czasem kino dziwnie przeplata się z życiem.
Na Viennale oglądam czarną tragikomedię „The Dirties” Matta Johnsona. To portret amerykańskich nastolatków stylizowany na szkolne wideo kręcone przez dwóch zapaleńców. Bohaterowie są zwyczajni, szwędają się po parkach, wygłupiają i bawią przemontowując nagrania z lekcji. Jeden z nich podkochuje się w koleżance i myśli, jak wkupić się w jej łaski. Nękani przez klasowych osiłków chłopcy postanawiają zrobić film, w którym rozliczą się ze swoimi prześladowcami. Jednak beztroska wieku młodzieńczego odkrywa tu swoje mroczne oblicze. Zagubienie, samotność i agresję, która rodzi agresję. Widzimy zacieranie się granicy między prawdą a fikcją. Czasem łatwo przeoczyć moment, kiedy przestaje się grać przed kamerą, a działania mają realne konsekwencje.

Wracam z nocnego seansu w „Kino am Schwarzenbergerplatz”, sporo po północy. Jest Halloween, samo centrum Wiednia. Okazuje się, że obok mojego hotelu mieści się popularny wśród tutejszej młodzieży klub. Przed nim pobojowisko nastolatków. Niektórzy mają kostiumy: przewaga wampirów oraz dziewczyn w podartych rajstopach i szatańskich rogach. Inni są po prostu dobrze ubrani. Leżą na ulicy. Jednego chłopaka z przepicia cuci ratownik z karetki. Dziewczyną opartą niepewnie o barierkę mostu opiekuje się koleżanka. Na krawężniku blondynka pilnuje, żeby jej fiance nie zadławił się wymiotując. Wygina się, wciąż licząc, że uda jej się uratować sukienkę przed trudnym do wyczyszczenia zabrudzeniem. Na ekranie ten obrazek z jednego skrzyżowania miasta wydałby się groteskowy. Pachniałby dydaktyzmem i tanim moralizatorstwem.

Zaskoczony raczej hardcore'owym widokiem z wiedeńskiej ulicy, przeglądam w myślach filmowe portrety nastolatków. Ten z „The Dirties”, ale i wcześniejsze - ze „Spring Breakers” Harmony'ego Korine albo polskiej „Sali samobójców” Jana Komasy. Na pierwszy plan wysuwa się jedna ich cecha: znudzenie światem za oknem. Pragnienie przekroczenia jakiejkolwiek granicy w rzeczywistości, w której granic prawie nie ma. Nie bacząc na konsekwencje. I czasem ciężkiego kaca.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...