Przedsiębiorco, chcesz zarobić? Zrób coś, by cię zbojkotowali

Dodano:
Kilka tygodni temu gigant odzieżowy LPP przeniósł prawa do swoich znaków towarowych na Cypr i do Arabii Saudyjskiej. Była to tzw. optymalizacja podatkowa , co w Polsce robi po cichu większość dużych firm, jednak z racji tego że LPP jest notowana na giełdzie, firma musiała o tym poinformować.
Fakt ten wywołał święte oburzenie, a internauci wezwali do bojkotu LPP, co na Facebooku objawiło się hasłem „Reserved: od dziś nie kupuję u oszustów podatkowych”. I co? Bojkot skończył się tym, że w styczniu firma zanotowała 29 proc. wzrost sprzedaży. Zyski firmy przekroczyły 320 milionów złotych, a wartość marży brutto wyniosła 49 procent i była wyższa o 1 procent od tej w styczniu zeszłego roku. Czyli firma na szeroko nagłaśnianej w mediach akcji zarobiła tyle samo albo i więcej niż na całej optymalizacji.

Kilka lat temu sprzeciw Francji wobec amerykańskiej interwencji w Iraku skłonił kilku republikańskich kongresmanów do apelu o bojkot produktów z tego kraju. Na pierwszy ogień poszły frytki, nazywane w USA french fries (francuskie frytki), które w restauracjach wokół Kongresu zaczęto nazywać „frytkami wolności”. Nad Sekwaną bojkotowano oczywiście amerykańskie hamburgery. Bojkot stał się pożywką dla satyryków i skończył się klapą. Dziś frytki wolności znów są francuskimi, a spożycie hamburgerów we Francji – co wynika z właśnie opublikowanych badań – jest najwyższe od 2000 r. Co trzecia sprzedawana tam kanapka jest hamburgerem i to serwowanym przez amerykańskie sieciówki takie jak Quick i McDonald’s. W ojczyźnie homara królem jest dziś podwójny cheeseburger.

Czy to oznacza, że każdy bojkot jest nieskuteczny? Pewnie nie. Ale na bojkocie w imię politycznej poprawności i niezapłaconych podatków można nieźle zarobić.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...