Jeździec Apokalipsy

Dodano:
Sancho Pansa jeździł na osiołku. Palikot zamierzał na kucu wjechać do europarlamentu. Nie przewidział jedynie, że oba te miłe zwierzaki mają krótkie nóżki i robią pod siebie.
Kiedy przegrał Palikot?

Nie 25 maja 2014 roku, tylko mniej więcej 3-4 tygodnie po ostatnich wyborach parlamentarnych (czyli już w 2011). Wtedy to bowiem wytypował świtę swoich przybocznych pretorian i podzielił stanowiska w klubie Ruchu Palikota. Jak przystało na osobę pozbawioną zmysłu technicznego, poszczególne wybory osób na stanowiska raczej były kuriozalne i przypominały, z dwoma wyjątkami, działanie według zasady czym głupszy tym lepsze stanowisko. I nie pomogły protesty kilku, słownie kilku mądrych posłów w klubie Ruchu Palikota, że z taką ekipą u steru nie da się nic zrobić i nie dopłynie się nigdzie. Nie przemawiały argumenty o pracy, kompetencji, możliwości dogadania się z innymi. Popłynął przekaz: marycha, ćpuny, bohomazy, itp. Zawsze okraszany wulgarną łaciną, taką jak ku***, ch**, spier*****, pie**** się, i seksistowskimi docinkami, np. gwałt na Nowickiej. W  świetle takiej retoryki, słowo knur wydaje się być wręcz komplementem. Niezbyt rozgarnięci osobnicy ze świty Przewodniczącego błyskawicznie opanowali media centralne i nieważne było, że zawsze się ośmieszają, przy okazji ośmieszając wszystkich działaczy i partię. A kiedy garstce mądrzejszych udało się przebić w mediach własną pracą i determinacją, to pod koniec I kwartału 2013 Palikot wydał decyzję, aby Rozenek dzwonił i wysyłał sms-y do redakcji, żeby tych mądrych nie zapraszać, a w zamian zapraszać do mediów swoich niewyedukowanych namaszczeńców. Był to głęboko przemyślany projekt, sprowadzający się do tego, że w przyszłości zamierzał wszystkich „nonejmów” z klubu zamienić prawdziwymi „nejmami”.

I tak dla przykładu, osobnik poseł, który decydował o mediach śląskich, był szczęśliwym absolwentem zasadniczej szkoły zawodowej. W mediach zajmował się „budową obwodnic autostrad”, „wpływem prawobrzeżnego Krakowa na kondycję śląskiej gospodarki”. Jego aktywność antenowa w 50-cio minutowym programie rzadko przekraczała 3 minuty. W tym czasie mówił „dzień dobry” i „do widzenia” oraz bełkotał 2 -3 krótkie zdania. Aby rozwiązać ten problem, zastosowałem prostą metodę. Z archiwum TVP Katowice zgrywałem w całość wszystkie wypowiedzi filozofa po zawodówce z danego programu w jeden ciąg i film taki prezentowałem wybranym osobom z partii. Jednocześnie informowałem głównego bohatera, że ogląda go cały „akademik”. Z początku wlazł do nory, ale po czasie zaczął protestować. I nikt z kierownictwa klubu Ruchu Palikota nie powstrzymał tej eskapady niekompetencji w mediach, a wręcz przeciwnie, zastraszano tego, który chciał naprawić sytuację.

Klęskę jeszcze można było zatrzymać tuż przed wakacjami 2012 roku. Wtedy bardzo wielu członków klubu powiedziało co myśli o tej chorej sytuacji i że należy ją błyskawicznie zmienić. Jednak Palikot stwierdził, że sprawą zajmie się po wakacjach. Oczywiście nie zrobił nic. Co więcej, w czasie wakacji „bohomaz intelektu” narozrabiał w Urzędzie Miasta, potem na klubie stwierdził o swojej matce: „z tą kobietą nie utrzymuję żadnych stosunków”. I zamiast dostać karę, to Palikot wypowiedział słynne ułaskawiające zdanie: „Największą karą będzie brak kary”. Co oczywiście rozwiało wszystkie złudzenia na normalność w partii.
Ostatnią bitwę Januszek przegrał 22 lutego 2013 roku. Rano klub opuścił poseł Kępiński, a popołudniu została podpisana deklaracja Europy+ z Aleksandrem Kwaśniewskim, czyli Panem „który dostarczy 1 czy 2 % głosów”. W Europie+ dla posłów Twojego Ruchu nie znalazła się ani jedna „jedynka” do listach do PE. Znaczy to, że wódz ich ocenił – po prostu się nie nadają. Można powiedzieć, że była to nawet mądra decyzja, ponieważ po wcześniejszym odejściu 6 posłów z klubu, zdolności komunikacyjne w językach obcych pozostałych spadły prawie do zera. „Jedynki” w wyborach nie błyszczały. Ktoś gdzieś napisał, że „jedynki” w 2011 roku średnio miały IQ na poziomie 100. Gdy skreślimy zero to zostanie 10 - dziesięć procent. Takie było poparcie Palikota w 2011. To co powiedzieć przy wyniku 3,6% w 2014?

Prawdę mówił Ryszard Kalisz w swoim spocie wyborczym. Jeżeli od jego obwodu pasa odejmiemy 100, to zostanie 33. Tylko pomylił się w tym, że to nie procent a tysiące głosów, co daje mu 4,3%. Pozostaje mu zmienić mianownik albo przytyć.
Na koniec rozszyfrujmy wynik 3,6% w niedzielnych wyborach. To jest tzw. żelazny elektorat, w tym 1,8% to fanatyczni antyklerykałowie, tacy, dla których „Fakty i Mity” są zbyt liberalne. 0,9% to grupy o innych orientacjach. Ostatnie 0,9% to różnej maści nieudacznicy i ludzie skrzywdzeni przez system.  Wolne konopie mają już innego guru.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...